sobota, 31 stycznia 2015

Prolog.

Opowiadanie napisałam w zeszłym roku.
Nie skończyłam go, ale skończę . Lubię je, a to jest najważniejsze.

Bohaterami są członkowie zespołu The Vamps, jednakże nie wzorowałam się na ich karierze i takich tam. Wykorzystałam ich zespół jako tło i po prostu ich imiona, nazwiska oraz wygląd. Tylko tyle było mi potrzebne.

Enjoy ! *..^

Prolog.

- Przestań Brad ! Do jasnej cholery mówię Ci ,żebyś mnie puścił ! – Starsza kobieta próbowała wyrwać się synowi. Młody brunet obejmował swoją matkę i próbował ją łaskotać. Za pół godziny mieli zjawić się ważni goście. – Brad ! Nie będę się powtarzać ! Jeśli w tej chwili nie rozstawisz kieliszków i nie ubierzesz wyprasowanej koszuli odwołam kolację !
-Mamusiu nie odważysz się ! Ucierpiałoby na tym Twoje dobre imię.- Brunet uśmiechnął się kpiąco do matki i puścił perskie oko .
-Bradley’u Will’u Simpsonie ! W tej chwili marsz mi do salonu ! Swój kpiarski uśmieszek zostaw dla przyszłych fanek , a teraz mi pomóż !
~~
Szum rozmów gości ucichł gdy rozległ się stukot sztućca o kieliszek . Gospodarz odchrząknął cicho i rozejrzał się po zebranych.
- Moi drodzy – przemówił niskim męskim głosem. Był pulchny i gburowaty , prawie łysy . Jednak to nie przeszkadzało na wywarciu wrażenia na gościach.- Jak wiecie spotkaliśmy się tutaj by oficjalnie świętować pierwszy sukces chłopaków.  Od dawna próbowali zaistnieć w świecie mediów i w końcu im się to udało. Pomału ,pomału, małymi kroczkami , pewnie nawet nie spostrzeżemy kiedy a nasi chłopcy będą występowali na Time Square . Wielkie brawa dla nich ! – w salonie rozległ się hałas oklasków a wzrok każdego przeniósł się na zespół . The Vamps byli bardzo wzruszeni a zarazem zażenowani. Jeszcze nie przywykli do wzroku skierowanego na nich. – Bradley , może Ty lub chłopaki chcielibyście coś powiedzieć ?- Ojciec Brada spojrzał mu w oczy i niemym ruchem , dostrzegalnym tylko dla członków rodziny zakazał mu wypowiedzi.
- Nie tato , dziękujemy za miłe słowa, chyba tyle wystarczy powiedzieć jak na obecną chwilę. Chcemy tylko podziękować i życzyć państwu smacznego.
Wszyscy uśmiechnęli się do bruneta i nagle znów zapanował szum rozmów.  Matka B. pogłaskała dłoń męża i uśmiechnęła się do niego czule . Zadziwiające jak kobiety potrafią być głupie.  Przecież widziała ten gniewny ton w jego spojrzeniu na syna . To dzień ich pierworodnego  a on i tak musi pokazać kto tu rządzi. Dobrze ,że Brad jest wychowany i  oszczędził kompromitujących uwag.
~~
Conor i Trist zostali trochę dłużej po kolacji z chęcią pomocy. Uwielbiali wielkoduszną matkę B., jednak jego ojciec wywoływał u nich dreszcze a zarazem ogromny respekt. Potrafił jednym słowem zawładnąć Twoim umysłem i zmanipulować. Jeśli miałeś możliwość ominięcia go , to żal by było nie skorzystać.  Chłopacy właśnie wycierali naczynia , gdy do kuchni  wszedł Brad.
-Dzięki koledzy ,że zostaliście nam pomóc.- uśmiechnął się przyjaźnie i zarzucił sobie szmatkę na ramię.- Jak się wam podobała kolacja ? Nudna trochę, co ? – Obaj skinęli głowami z lekkim uśmiechem na ustach. – Dzięki mamo za wspaniały posiłek. - Brunet podszedł do matki i musnął jej policzek ustami. – Daj, my to już skończymy . Tato cię woła.
Kobieta uśmiechnęła się dumnie do syna i pogłaskała go po policzku. Pomachała chłopakom i wyszła z kuchni.  Zmierzała w stronę pracowni męża. Wąski korytarz był przyozdobiony myśliwskimi trofeami. Jak ona bardzo tego nie znosiła. Tylko kurz i bakterie. Po cichu weszła do pomieszczenia i zamknęła za sobą drzwi na klucz. Co się wydarzyło w tym pokoju na zawsze zostanie w nim. Do czasu.
W tym czasie chłopcy posprzątali już kuchnię i kończyli ustawianie krzeseł.
- Brad, jutro idziemy  z Connem i Jeymim  do klubu. Idziesz z nami ? – spytał się Trist. Był on wyższy o głowę od Connora i o pół od B.
- A o której się spotykacie ? Nie wiem czy będę mógł. Cholera jutro moja ciotka Shannon przyjeżdża z Australii. Jak ja nie znoszę wiedźmy.- skrzywił się i udał ,że pluje w bok. Ciotka Shannon miała 59lat, czerwone postawione lokówką ,krótkie włosy. Narysowane brązowe brwi i obrzydliwy pieprzyk na środku brody. Nie lubi dzieci, jest dla nich jak baba jaga dla Jasia i Małgosi.
- Uuu stary , współczuję ci ogromnie !- Con uderzył B. lekko w bok. – Na twoim miejscu wybyłbym z domu na cały okres jej pobytu.
- Łatwo powiedzieć , zwłaszcza ,że nie mam pojęcia jak długo u nas zabawi. – Bradley przełknął głośno ślinę i spojrzał wymownie na przyjaciół.- Con, Trist ..? Mógłbym się u was zatrzymać na jakiś czas ? Nie będę przeszkadzał.- spojrzał na nich błagalnie z nadzieją ,że mu nie odmówią. A może odmówią ? Przynajmniej nie musiał by się płaszczyć przed ojcem. Może ucieknie ? To by zagroziło przyszłości zespołu. Nie będzie egoistyczny.
- Kurczę, a co na to Twój ojciec ?
- Nie martw się tym Con , jakoś sobie z nim poradzę. Proszę pogadajcie jeszcze z Jemsem.
- Nie ma sprawy , jak coś damy Ci znać później.
- Nie , lepiej dopiero jutro. – Brad odprowadził ich do drzwi i otworzył je szeroko. – Do zobaczenia.
- Na razie , trzymaj się !- obaj go uścisnęli i pomachali mu na pożegnanie.  Ruszyli w kierunku bramki , a gdy drzwi się zamknęły , obaj odetchnęli głęboko.
- Ciężka sprawa. – powiedział półszeptem Conn, na co Trist mu przytaknął.

_______________
A ŻEBY DAĆ JESZCZE PRZEDSMAK CO SIĘ WYDARZY ...

- Nie. Mówiłam NIE . Nie możecie mnie wziąć na policję ! Nie możecie ! Słyszycie mnie ?! – zaczęła się rzucać i krzyczeć . Byli zdezorientowani , przerażeni i bliscy ucieczki. „ A jak to psychopatka?” Jamsowi  krążyło po głowie. „ Morderczyni, która swoją niewinnością stara się nas zwabić i pokroić w plasterki”- pomyślał Conn. „ Jest taka urocza jak się denerwuje” – w głowie z własnej głupoty zaśmiał się Trist. Tylko Brad  o niczym nie myślał. Złapał ją za kolano i ramię, na co został uderzony w twarz.

Trzymajcie się .

PS. MUZYKA.