niedziela, 1 marca 2015

Rozdział szósty.

Na początek :
PRZEPRASZAM za nieobecność , za nie odwiedzanie Waszych blogów, w sumie za wszystko co powinnam zrobić a nie zrobiłam. Mam w szkole niesamowitą nawałnicę sprawdzianów, kartkówek, pytań. Wychodzę o 7 wracam bardzo późno, dodatkowe zajęcia i jeszcze złe samopoczucie, doprowadziło do mojej bierności w świecie blogowym. :/ Postaram się do końca tyg. odwiedzić każdy blog, który mnie informuje o postach ;) Ale dobra, koniec mojego " gadania ". Oto rozdział szósty, dość długi ?
____________________

Ciemnowłosa stała wtulona w silne ramiona chłopaka. Tylko w nich póki co czuła się najbezpieczniej.  Znów płakała. Tak strasznie chciała przestać. Wstydziła się ukazywać uczucia. Bała się odrzucenia i tego,że ją wyśmieje. Ale wiedziała ,że jej emocje są irracjonalne. Lubił ją, a ona lubiła go. Nie potraktowałby jej źle. Mogła mu ufać i na nim polegać . Prawda ?
- Widziałaś twarz tego człowieka ? Albo coś charakterystycznego ? – przytulał ją najmocniej jak potrafił. Cierpiał razem z nią. Mimo, że znali się bardzo krótko, wytworzyła się między nimi jakaś więź , której nie mógł nazwać . Ale czuł, że to coś dobrego, co zmieni jego życie i jego samego. Chciałby ją zapewnić ,że wszystko będzie dobrze. Nic jej nie grozi. Ale nie mógł. Teraz sam zaczynał się bać. Najchętniej by spakował walizki i uciekł z nią daleko stąd. Do innego miasta , kraju .. a najlepiej na inny kontynent.
- Nie .. starałam się unikać jego wzroku. Sądziłam ,że mnie zostawi w spokoju. Bradley .. strasznie się boję .- szepnęła , podnosząc głowę by spojrzeć w jego ciemne tęczówki.
- Nie bój się ..- powiedział bez przekonania, opierając swój policzek o jej głowę.
- Nie boję się o siebie. Boję się o was.. o Ciebie.- znów zatopiła swoją twarz jego klatce piersiowej. Chciała tak strasznie zniknąć. B. odsunął ją od siebie . Złapał za ramiona i ścisnął je trochę za mocno, jednak nie robiąc krzywdy dziewczynie.
- Głuptasie , nie bój się o nas. My sobie damy radę . – uśmiechnął się , choć sam tak do końca w to nie wierzył. Wyczuła to ,ale nie skomentowała. Znów objął ją i stali tak przez dobre 15 minut, dopóki głosu nie zabrał Brad.- Może .. wyjedziemy ? – dziewczyna wstrzymała oddech i starała się nie ruszać. B. potraktował to jako zły znak , ale nie chciał nic mówić pierwszy.
- Nie mamy pieniędzy.  Nie chcę was na nic naciągać. – złapała jego dłoń , nie podnosząc głowy. Uznała to za gest, który nie powinien mieć miejsca. Szybko ją puściła i spróbowała się wyswobodzić z ramion chłopaka. Nic z tego.
- Mamy pieniądze. Na nic nas nie naciągasz. Pogadam z chłopakami i zobaczę co da się zrobić. A teraz odpocznij . – wypuścił ją , lekko zarumieniony. – Zostawię cię samą, dobrze ?
- Dobrze. – skinęła głowa, a on wyszedł. Zamknęła za nim drzwi i wróciła na łóżko , gdzie kompletnie na nim poległa. Nie miała siły się ruszyć. Cały dzień zakupów ją zmęczył. Pamiętała ,że jako dziecko nie znosiła ciągłych wizyt w sklepach. Nawet tych spożywczych.  Ale gdy była uwięziona zawsze marzyła o wyjściu do centrum handlowego z koleżankami. Kupieniu sobie odlotowych ubrań , poznaniu przystojnego chłopaka, który od samego początku skradnie jej serce. Ale nigdy nie pomyślała o tym, jakie to jest męczące i trudne do osiągnięcia.
W tym czasie, gdy Sky próbowała ogarnąć myśli, Bradley zajął miejsce na sofie koło Jamesa. Connor krzątał się po kuchni, a Tristan siedział po turecku w fotelu ,objadając się babką.
- Słuchajcie .. – zaczął niepewnie  B. wlepiając wzrok w telewizor. Właśnie leciała reklama masła. – Sądzę , właściwie chciałbym sądzić ,że to jest dobra opcja ..- zawiesił głos i nie wiedział jak dalej ubrać w zdanie to co chciał przekazać.
- No mów, nie mamy wieczności. – powiedział Trist z pełną buzią.
- Myślę ,że wyjazd gdzieś daleko stąd ,dobrze by zrobił Sky. – spojrzał na chłopaków siedzących koło niego. Conn przerwał wykonywane czynności i stanął z tyłu kanapy, kładąc rękę na ramieniu Brada.
- To chyba dobry pomysł. – C. zgodził się z przyjacielem. James podniósł głowę do góry i spojrzał na przyjaciela.
- Mówisz poważnie Conn ?
- Jasne , a czemu by nie ? Może trochę się wyluzuje. Odpocznie od tego toksycznego miasta. – odwrócił się na pięcie i powrócił do przerwanych czynności.
- Chciałbym ,żebyśmy wszyscy z nią się zabrali. To też na nas dobrze wpłynie. Przypomnijcie sobie, kiedy my ostatni raz gdziekolwiek razem byliśmy ? W podstawówce ? – skrzywił się Brad. Miał nadzieję ,że jego słowa podziałają na kolegów. Chciał tak troszkę wjechać im na sumienie by poczuli się odrobinę zobowiązani do wyjazdu.
- Może , ale po pierwsze skąd weźmiemy na to pieniądze , a po drugie nie zapominaj ,że ja z Connorem jesteśmy wciąż pod pieczą rodzicielską. – Tris spojrzał wymownie na  przyjaciela. W jego głosie można było usłyszeć winę jaką by chciał obarczyć Brada. Ale przecież to nie jego wina, że oni wciąż mieszkają z rodzicami.
- Wiem Tristanie. Ale wydaje mi się ,że po długich namowach w końcu by się zgodzili. – Brad podkurczył nogi i objął je rękami. Czuł się trochę zagubiony , ale starał się jak mógł by tego nie ukazywać.
- Bradley .. a u ciebie wszystko w porządku ? Jak się trzymasz ? – James dotknął jego pleców i lekko je poklepał .
- W porządku. Daję radę. Martwię się tylko o dziewczynę. – westchnął , opierając brodę o kościste kolana.
- Na pewno ? Wiesz, że jeśli masz jakiś problem to możemy o tym pogadać ? – uśmiechnął się J.
- Wiem , wiem. Dziękuję wam.
- Nie dziękuj. – głośno rzekł Conn idąc ostrożnie w stronę sofy. Niósł kubek gorącej herbaty. Nalał zbyt dużo i teraz starał się nie wylać. Groziłoby to oparzeniem a zrazem zbędnym sprzątaniem.
- Wiecie ,że was kocham ? – spojrzał na nich z przypływem nagłego uczucia. Wszyscy się zaśmiali i rzucili się na niego tworząc przysłowiową kanapkę. Connor postawił kubek na stół i do nich dołączył.
- My też cię kochamy i zawsze będziemy . – powiedzieli zgodnie wciąż się śmiejąc.
- Niiee.. nnn,... niee moooggę oddychać !! – wydyszał przygnieciony B. Chłopcy powoli zaczęli się podnosić z chłopaka, wszyscy usiedli na dwuosobowej kanapie. Skutkowało to tym, że teraz w czwórkę się cisnęli.
- To co z tym wyjazdem ? – spytał ponownie J. Zaczął przyglądać się swoim paznokciom. Czuł się niezręcznie, bo tak naprawdę nie chciało mu się jechać. Jego środki finansowe powoli się kończą, a póki co nie chce nic mówić przyjaciołom. – Ja prawdopodobnie nie będę mógł.
- Dlaczego ?! – B. spojrzał na niego wilczymi oczami. – Nie chcesz ?
- Jasne ,że chcę . Po prostu nie mogę , Brad.. Dopiero zaczynają się zajęcia na studiach i nie chcę ich opuszczać od samego początku. – próbował się jakoś konkretnie i wiarygodnie wykręcić.
- Zapomniałem , rozumiem Cię. A wy ? – przyjrzał się każdemu uważnie.
- Już Ci mówiłem ,że musimy się popytać rodzonych.
- Dobra, dobra. Ale zmieńmy teraz temat .. Czy ktoś z was jest głodny ? Od południa nic nie jadłem i czuję jak mój żołądek powoli zjada sam siebie. – zaśmiał się głupkowato z własnego żarciku.
 - Jasne , ale nie wiem czy coś mamy w lodówce. – powiedział Conn, otwierając urządzenie. – Nieee, nic nie mamy. – jęknął zamykając drzwiczki. Wyciągnął portfel z tylnej kieszeni i przeliczył gotówkę. – Może coś zamówimy ? Mam tylko 20 funtów, bo 50 muszę zostawić na paliwo. Sami wiecie ile pali .- uśmiechnął się z przekąsem i spojrzał na przyjaciół.
- Zamówmy chińszczyznę. Już dawno nie jadłem. Póki śpi Sky możemy zrobić sobie wieczór filmowy.- zaproponował Tristan.
- Dobra, ale ja nie dzwonię. – zakomunikował Bradley. Strasznie nie lubił rozmawiać przez telefon. Stresował się tym bardziej niż ważnym egzaminem. Rozmowa mogła trwać z dwie minuty, a on po zakończeniu był spocony jakby przebiegł maraton. Ręce były  mokre, a pachy śmierdzące. Nie mógł z tym wytrzymać. Dlatego omijał jak mógł wszelkie telefony.
- Ja zadzwonię , ale znajdzie mi numer i napiszcie na kartce co każdy by chciał. – zaoferował się J.- W między czasie Bradley idź sprawdź co ze Sky. Może już wstała i też by coś chciała zjeść.
B. poderwał się z miejsca i truchcikiem podbiegł do drzwi sypialni gospodarza. Zapukał, ale nie uzyskał odpowiedzi. Nacisnął klamkę i wślizgnął się do pokoju.  Dziewczyna leżała na skraju łóżka, jej ręka bezwładnie zwisała nad podłogą. Uśmiechnął się rozczulony i podszedł do nowej lokatorki. Spróbował ją delikatnie podnieść . Starał się jej nie obudzić, chciał też by ominął ją ,jak coś ,bolesny upadek. Dziewczyna pomlaskała ustami, co wywołało u chłopaka lekki śmiech .Powstrzymał się, ale przyszło mu to z trudem. Przykrył ją kocem i pogłaskał po włosach.  Wyszedł po cichutku i wrócił do kolegów.
- Co chcesz B.? – spytał Trist, zapisujący wszystkie zamówienia na kartce.
- Makaron z warzywami. Poproś by przywieźli mi w tym super opakowaniu.
- Jasne, a co chce Sky ?                                                     - Nie wiem , śpi. Ale możesz jej zamówić to co mi , jeśli nie będzie jej smakowało , to pewnie to zjem. – uśmiechnął się ukazując swoje białe zęby.
- James mamy już wszystko napisane, masz tu numer i kartkę. – wstał T. od stołu i podał ją Jaymemu. Gospodarz chwycił za telefon i poszedł do toalety, gdzie zamknął się na klucz . Usiadł na muszli klozetowej  i wybrał odpowiedni numer. Czekał 3 sygnały ,aż w końcu usłyszał głos w słuchawce.
- Witamy , dodzwonili  się Państwo do restauracji na wynos Shkikinaki. W czym możemy służyć ?
James przełknął ślinę a w głowie wszystko powtarzał po rozmówcy. Zawsze ta sama gadka. Nie dzwoni tam pierwszy raz. Byłoby mu miło gdyby w końcu zapamiętali jego adres i numer.  Powoli złożył zamówienie, ale i tak musiał powtórzyć jeszcze 3 razy.  Niech nikogo nie zmyli, akcent na przywitaniu. Wydaje mu się ,że to za każdym razem na początku rozmowy puszczona jest sekretarka , a dopiero potem odzywa się rodowity Chińczyk , który angielski rozumie tak jak on estoński.
Wyszedł z łazienki . W korytarzu spotkał Conna , na którego spojrzał ze zdziwieniem. Chłopak zakładał buty i naciskał na klamkę.
- Zaraz wrócę , muszę coś załatwić. – uśmiechnął się napotykając wzrok przyjaciela. – Góra 20 minut mnie nie będzie.
- Okey , za jakieś 30 minut mają przyjechać dary nieba. – zaśmiał się i klepnął C. po plecach. Poszedł do salonu wymijając go.
- Dziubaski wy moje ! Żarełko będzie za mniej niż 30 minut. Przygotujcie pieniądze , musimy zapłacić 24 funty. – usiadł na kanapie i włączył telewizor. Nacisnął na wypożyczalnię filmów. Na jego koncie skończyła się data „przydatności” , więc by aktywować musiał wysyłać specjalnego sms’a. Westchnął , bo to kolejne 3funty, które musiał wydać. Coś czuje ,że jego miesięczny budżet skończy się bardzo szybko.
Na posiłek nie musieli czekać zbyt długo .W między czasie wrócił Connor. Śmierdział papierosami. Chłopcy nawet nie obejrzeli się ,a siedzieli przed odbiornikiem i zajadali się. W tle ich rozmów leciała jakaś komedia o nieznanym im tytule. Włączyli pierwszy lepszy film , nawet nie zerkając na tytuł.  W połowie seansu do salonu weszła jeszcze nieprzytomna Sky. Pierwszy ujrzał ją Connor i uśmiechnął się radośnie.
- Ale wyglądasz ! – zaśmiał się i przesunął się trochę by zrobić miejsce dla niej między sobą a Bradleyem.  B. ujrzał jej rozczochraną fryzurę ,która mignęła mu przed oczyma. Nim się obejrzał dziewczyna siedziała wtulona w jego ramię , uśmiechając się delikatnie do pozostałych chłopaków.
- Jak ci się spało ? – zatrzymał film James.
- Dobrze.. długo spałam ?
- Nie , jest dopiero .. – Tristan spojrzał na zegarek ,który wisiał na ścianie w kuchni. – dwudziesta druga dwadzieścia siedem.
- Tak późno ? – jęknął Conn podnosząc się z kanapy. – Muszę spadać chłopaki. W sensie chłopaki i Sky. – uśmiechnął się przepraszająco i poczochrał jej i tak ułożone w nieładzie włosy.           - Serio ? Dobra , to może ja też będę się zbierał ? – spytał sam siebie T.                   - Zostań jeszcze Trist. – spojrzał na przyjaciela Bradley, głaszcząc delikatnie nagie udo dziewczyny.
- A kto mnie niby odwiezie później do domu? Brad , przecież wiesz ,że nie mogę zostawać poza domem częściej niż dwa razy w tygodniu . – zaśmiał się przewracając oczami.
- Zapomniałem . Tristan masz przecież prawie 19 lat , co oni z tobą robią ? – skrzywił się lekko gospodarz.
- Przypominam , PRAWIE. Póki z nimi mieszkam muszę się dostosować . – ruszył w stronę drzwi, gdzie założył buty i pomachał do nich.
- Do jutra ! Trzymajcie się Miśki ! – wyszedł z domu , trzaskając lekko drzwiami. Słyszeli tylko jak na klatce schodowej T. woła do Conna by na niego zaczekał.
Wszyscy w mieszkaniu się zaśmiali ,a  Bradley przypomniał sobie o jedzeniu dla dziewczyny.
- Chcesz coś jeść ? Zamówiliśmy ci makaron z warzywami. – wyszeptał jej do ucha.
-Dziękuję , ale chyba nie jestem głodna.
- O proszę ! Musisz coś jeść. – wtrącił się James , dziwnie patrząc na Brada. Chłopak trochę się zmieszał i wyprostował się. Siedział na sofie sztywno ,a Sky opierała głowę na jego ramieniu.
- Dobrze, mogę zjeść. Ale tylko troszkę. – uśmiechnęła się ,delikatnie podnosząc kąciki ust.
- Zaraz Ci zrobię. – chciał się podnieść B. , ale Jeymy powstrzymał go ruchem ręki i sam się podniósł.
- James … mógłbyś mi podać koc , który tam leży . – Sky wskazała palcem na przykrycie ,które leżało na fotelu po drugiej stronie pokoju.  Chłopak przyniósł jej ,a  sama już się nim okryła.
- Zimno ci ? – zapytał B. wyłączając film, o którym tak czy siak nic nie wiedział. Włączył zwykłą kablówkę, akurat leciał teledysk Madonny.  Trochę zwiększył głośność, ponieważ bardzo  ją lubił .
- Troszkę . – szepnęła Sky, próbując złapać dłoń Brada. Jakoś dziwnie się czuła. Przebudziła się i poczuła nagłą ochotę wyściskania bruneta. Nigdy nie czuła czegoś takiego i nie jest pewna czy to jest właściwe. Można nazwać to pociągiem o którym czytała w jednej z biologicznych książek , którą podarowała jej prześladowczyni. Czytała i robiła tylko to , co chciała ta wiedźma. Nie wiedziała co to znaczy mieć własną wolę, dlatego nawet dziś w niektórych momentach się gubi. Uczy się szybko , ale wciąż popełnia podstawowe błędy. Głupio jej przy chłopakach, ale nie ma się gdzie indziej udać.
- Podgrzałem ci na szybko jedzenie. – uśmiechnął się James podając jej papierowe opakowanie i widelec włożony w zamieszany posiłek. – Spróbuj czy nie jest za zimne lub gorące.
Dziewczyna nakręciła makaron na widelec , chwilę podmuchała, bo jedzenie wciąż parowało. Włożyła do ust i powoli zaczęła przeżuwać. Bała się ,że poparzy sobie język , ale gdy wyczuła ,że jedzenie nie jest gorące szybko przełknęła kęs.
- Jest idealne. – spojrzała na J. i pokiwała głową z podziękowaniem.
- Nie ma za co . – zaśmiał się na powrót zajmując swoje miejsce.
Siedzieli tak wspólnie jeszcze przez jakiś czas, w między czasie Sky skończyła jeść późną kolację , a Bradley dwa razy przysnąć. Jey i dziewczyna śmiali się z wiszącej głowy chłopaka , Jeymy nawet próbował zrobić mu fotkę , ale za każdym razem B. poruszał się i zdjęcie wychodziło rozmazane.  We dwójkę sporo rozmawiali o ich wcześniejszym życiu . Głównie mówił J. , opowiadając jak to się spotkał z chłopakami, dlaczego Brad nie ma domu i inne rzeczy, które przyszły mu tylko na myśl.
Dochodziła druga czterdzieści pięć, gdy James postanowił się przebrać w piżamę.
- Mam nadzieję ,że się nie obrazisz jak pójdę wziąć szybki prysznic ? – spytał wyczekująco , ale w sumie nie wie po co , tak czy siak poszedłby się umyć.
- Jasne ,że nie . – zaśmiała się cicho by nie obudzić jej śpiącego przyjaciela.  Chłopak podniósł się i poszedł do swojej sypialni , skąd zabrał jakąś starą koszulkę w paski z napisem i krótkie spodenki. Gdy jest sam w mieszkaniu śpi tylko w bokserkach i bluzce , ponieważ w przeciwieństwie do połowy męskiego społeczeństwa lubił jak jest mu ciepło w nocy. A przecież samo okrycie części intymnych nie jest w stanie mu tego zapewnić. Niestety nie zauważył stojącego wazonu w przedpokoju i uderzył nim o metalową skrzynkę , w której znajdowały się przewody.
- Cholera! – syknął i schował się w łazience.
Brad się przebudził gdy rozległy się jakieś szelesty w jego lokum tymczasowym.  Przetarł oczy , a następnie je zmrużył gdy dotarły do niego promienie światła.  Jęknął przeciągając się . Rozejrzał się po miejscu w którym spał, by przypomnieć sobie gdzie zasnął. Uśmiechnął się szeroko gdy dostrzegł dziewczynę siedzącą na drugim końcu sofy.
- Obudziłam cię ? – w jej głosie można było usłyszeć troskę . W sercu w Brada zrobiło się jakoś cieplej.  Objęła go fala gorąca , a uśmiech nie chciał zejść z jego ust.
- Skądże. – uśmiechnął się zawadiacko, podnosząc się do pozycji półsiedzącej . Chciał siedzieć tak , by móc bezproblemowo spoglądać na najpiękniejszą  dziewczynę, jaką zdarzyło mu się widzieć.
- Na pewno? Masz prawo się wyspać, zwłaszcza,  że jest dopiero trzecia nad ranem . – pogłaskała go po dłoni .
- Na pewno, nie przejmuj się mną. Czuję się dziwnie wypoczęty.  Długo spałem ?
Dziewczyna spojrzała na zegarek i chwilę się w niego wpatrywała .
- Jakieś 4 godziny , bo jeszcze w między czasie starałeś się coś obejrzeć. – zaśmiała się , lekko przysuwając się do niego.
- Nie pamiętam .  – zaśmiał się , łapiąc  za głowę. – Czyżby już mnie skleroza dopadała ? – uśmiechnął się kpiąco , ukazując przy tym jego dołeczki w dolnej części szczęki. Bardzo  rzadko są widoczne. Ale Bradley potrafi je zrobić na zawołanie. Nie lubi ich, dlatego są przez niego okazjonalnie pokazywane.   Sky klepnęła go lekko w ramię i położyła się koło niego. Jej stopa stykała się z oparciem  mebla . Jedną nogę miała podwiniętą , tak ,że trzymała ją na nogach Brada, a swoją głowę wygodnie ułożyła na brzuchu kumpla.  Bradley głaskał ją po włosach, czasem nawijając je na palec.
Do pokoju wszedł James, który pokiwał głową i pożegnał się współlokatorami.                  - Śpijcie dobrze ! – krzyknął zamykając drzwi do swojej sypialni.
- Dobranoc ! – odkrzyknęli oboje , po czym spojrzeli na siebie zdziwieni.
-Co to było ? – zapytał pierwszy Brad lekko się podśmiewając z sytuacji.
- Bo ja wiem ? Chyba coś sobie ubzdurał . – pokazała mu język i znów poległa na jego klatce piersiowej.
Rozmawiali tak jeszcze do czwartej trzydzieści nad ranem.  Gdy Bradley opowiadał jakąś historię ze swojego dzieciństwa i nastał moment w którym oczekiwał jakiegoś śmiechu , dostrzegł ,że dziewczyna śpi. Uśmiechnął się sam do siebie i również postanowił iść spać.

niedziela, 22 lutego 2015

Bohaterowie.

Bradley Simpson 
19 lat.

Sky W.
16/17 lat.

 Connor Ball 
18 lat. 
Tristan Evans 
18 lat.
James McVey 
22 lata.


czwartek, 19 lutego 2015

Rozdział piąty.



Następnego dnia po południu ,James  zorganizował spotkanie Sky ze swoją siostrą. Dziewczyna nie miała żadnych ubrań ,poza jego własnymi. Siostra J. miała na imię Susanna , była pulchną , farbowaną na rudo dziewczyną o dużych migdałowych oczach z zielonymi tęczówkami. Gdy zadzwonił dzwonek do drzwi J. powędrował by otworzyć.
- Cześć Sus, jak dobrze ,że przyszłaś !- Jey objął siostrę na wejściu i pocałował w czoło. Była to jego jedyna i najukochańsza siostra. Była od niego starsza, ale przy nim czuła się jak dziecko.
- Jakbym mogła nie przyjść ? Zakupy to moja ulubiona czynność , a jak Ty jeszcze wszystko sponsorujesz, to jakbym mogła odmówić  ? – zaśmiała się perliście odczepiając się od brata. Przecisnęła się do salonu i uśmiechnęła  do siedzącej na sofie dziewczyny.
- Witaj , jestem Susanna , ale mów mi Sus. Jak wiesz jestem od niego starsza, ale nie martw się ! Ze mną każdy się dogada. – zaśmiała się lekko, podając dłoń nieznajomej. Sky miała spoconą dłoń czego jeszcze bardziej się wstydziła.- Nie stresuj się ! Nie zjem  cię .
- Sky jestem. I wybacz, ale .. to dla mnie nowość od bardzo dawana. – uśmiechnęła się delikatnie , starając  uniknąć wzroku dziewczyny.
- Nie ma sprawy, jestem wyrozumiała i cierpliwa. Ale .. możemy już iść ? Jak wy wytrzymujecie w tym smrodzie ?! Jey'mi wywietrzyłbyś to mieszkanie. – spojrzała na niego srogim wzrokiem , udając ,że nie może oddychać.
- Bardzo zabawne , Susi . Jak ci się zapach nie podoba , to następnym razem przynieść odświeżać powietrza, bo tego jeszcze w domu nie mam. – J. odwrócił się do niej plecami, by sięgnąć po portfel leżący na komodzie. – Ile mam wam dać ? – skrzywił się w duchu ,ale nic nie dał po sobie poznać.
- Ja mam jak coś jakieś pieniądze, by nie było, że cię naciągam. Ale możesz dać jeszcze z 300 funtów.
- ILE ?! – wyrwało mu się za głośno, po czym na jego twarzy pojawił się rumieniec. – To znaczy, jasne , bierzcie. – wręczył pieniądze siostrze ,ciężko przełykając ślinę.
- Wszystko kosztuje, bracie ! – zaśmiała się chowając pieniądze do torebki. – Sky, idziemy ? A bym zapomniała ! Masz tu legginsy mojej przyjaciółki. Będą na ciebie dobre, bo jest prawie tak samo chuda jak ty.  I buty, mogą być trochę za duże ,ale zaraz jakieś kupimy.– wyciągnęła z szmacianej torby rzeczy i podała jej. Sky naciągnęła je od razu na swoje szczupłe nogi. U chłopaków chodziła tylko w za długiej na nią bluzce Bradleya.  Zakrywała jej tyłek, więc się nie wstydziła. Poza tym miała na sobie bokserki J.
- Możemy iść. – powiedziała cicho wstając z kanapy.  Obie zmierzały w stronę drzwi ,kiedy Brad wyszedł z łazienki. Na okres pobytu Sky u Jamesa, chłopak przeniósł się do niego.
- Sky , chyba nie wyjedziesz tylko w tej bluzce ?! Na dworze jest zimno. – prawie na nią krzyknął , jak ojciec zatroskany o jedyną córkę. – Załóż moją bluzę . – uśmiechnął  się , ściągając okrycie z wieszaka.
- Dziękuję. – uśmiechnęła się i wciągnęła na siebie za dużą bluzę.

Dziewczyny zmęczone wracały już do domu. Sky nic nie mówiła Sus, ale wciąż czuła czyjś wzrok na sobie. Nie odwracała się, natomiast szczelniej założyła kaptur na głowę.
- Wszystko w porządku ? – spytała zmartwiona Susanna , próbując podrapać się po czole.
- Tak, ale możemy się pospieszyć ? Zmęczona już jestem . – skłamała Sky, obawiając się ,że ta osoba która ją śledzi ,może zrobić jej krzywdę.
- Oczywiście .- odpowiedziała koleżanka stojąc już przy swoim samochodzie. Otworzyła bagażnik i wszystkie zakupy jakie miały włożyły do środka. Zajęły swoje miejsca w aucie, zapięły pasy i ruszyły. Sky wciąż spoglądała w wsteczne lusterko. Jechał na nimi zielony van. Rzucał się w oczy, ale przecież nikt nic nie podejrzewa, prócz niej samej. Na wszelki wypadek poprosiła nową znajomą by skręciła w boczną uliczkę. W odpowiedzi otrzymała zdziwione spojrzenie ,ale bez jęknięcia skręciły.
- Zaufaj mi , proszę. – Sky uśmiechnęła się delikatnie ,dotykając dłoni kierowcy.  Znów zerknęła we wsteczne lusterko z nadzieją ,że ich zgubiły. Niestety van wciąż za nimi podążał. Susanna domyśliła się o co chodzi i za wszelką cenę chciała zgubić , śledzący je samochód. Krążyła wciąż w kółko, nie zmierzając w żadnym wypadku w kierunku domu Jamesa. Specjalnie nawet pojechała okrężną drogą , na drugą stronę miasta. Po 20 minutach jazdy,  końcu im się udało. Powoli zaczęły wracać do domu.
- Powiesz mi kto to był ? – odwróciła na moment głowę w jej stronę. Sky miała spuszczoną , ale wciąż starała się spoglądać w boczne lusterka pojazdu.
- Wybacz mi .. nie wiem . – szepnęła bliska łez. – Naprawdę nie wiem kto to ..
- Ciii, już dobrze. Zgubiliśmy ich. – uśmiechnęła się szeroko, ale chyba tylko do siebie,bo Sky wzrokiem i myślami była gdzie indziej.

______
Zmiana akcji. Krótko bo na razie nie ma się nad czym rozpisywać. Jeszcze trochę i zacznie się coś dziać. Jak macie jakieś pomysły co będzie dalej, albo byście chciały przeczytać ,to piszcie ;)
TRZYMAJCIE SIĘ ;)

Dziękuję :)

Witajcie ;)
Serdecznie dziękuję za nominację do Liebster Award .
Nominacja jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."

Zostałam nominowana przez  bieber crush.

Oto są pytania które otrzymałam :

1. Jaki rodzaj książek lubisz najbardziej?
2. Ulubiony psiarz/ pisarka?
3. Zainteresowania?
4. Jaki masz stosunek do związków homoseksualnych?
5. Jak miała na imię Twoja pierwsza miłość?
6. Skąd czerpiesz inspiracje?
7. Ulubiony album/ singiel?
8. Najpiękniejsze miejsce na ziemi?
9. Imię?
10. Czego najbardziej się boisz?
11. Miłość czy pieniądze?
 
Moje odpowiedzi :
1.Nie mam ulubionego gatunku. Musi mnie coś zainteresować i muszę mieć ochotę aby przeczytać ten utwór.
2. Oh.. dużo. Ale bardzo lubię na dzień dzisiejszy Julię Navarro.
3.Pisanie ii w sumie nie mam jakiś konkretnych zainteresowań. Raz coś lubię a później mi się to nudzi, zostawiam to. Wracam gdy mam wewnętrzną potrzebę. 
4. Jestem bardzo tolerancyjna. Nie oceniam nikogo po jego seksualności. Każdy ma prawo być taki jaki chce być. A mi nic do tego. A poza tym sama lubię dziewczyny. 
5.Ohohohohohoho, szczerze ? Nie pamiętam, bo w podstawówce byłam bardzo kochliwa. BARDZO. Ale chyba jakoś tak najbardziej zapadł mi w pamięci Łukasz.6
6.Głównie inspiruję się sama sobą. Bo jak mi czegoś brakuje to ,to tworzę. Ale uwielbiam przeglądać stronę ze zdj, http://weheartit.com/ 
7. Na dzień dzisiejszy THE 1975 <3
8.Nie byłam, ale wydaje mi się NYC.  Nie pod względem otoczenia i samego jego wyglądu, lecz pod względem tych wszystkich możliwości i różnorodności.
9.Laura
10. Boję się ,że dopadnie mnie rzeczywistość i te wszystkie wymagania ,które stawia nam świat. Chodzi mi o bycie kobietą. Boję się ,że będę czuła presję ślubu, dzieci. NIE chcę tego i nigdy nie chciałam. 
11. Może mogę wydawać się próżna, ale wybieram pieniądze. Nie czuje presji bycia z kimś czy co gorsza być w kimś zakochana. Lubię niezależność. 

Moje pytania :
1. Ile masz lat ?
2. Czemu założyłaś/eś bloga ?
3. Czy jak  nikt by nie odwiedzał Twojego bloga, prowadziłabyś go dalej?
4. Skąd jesteś ?
5.Dlaczego wybrałaś/eś na bohaterów Twojego opowiadania właśnie takich bohaterów?
6. Jaki jest Twój stosunek do niezależności? 
7. Czy gdybyś była przyparta do muru, co byś wybrała ? Możliwość dowiedzenia się co Cię czeka w przyszłości czy powrót do przeszłości i naprawienie jakiejś sytuacji? 
8. Twój ulubiony serial?
9. Ulubiony film ?
10. Ulubiona strona internetowa ?
11. Jakie masz plany na wakacje? 

Nominuję : 
1. http://justin-dark-fanfiction.blogspot.com/ 
2.http://chance-liampayne-fanfiction.blogspot.com/ 
3.http://true-or-a-lie-ff.blogspot.com/
4.http://opsswallowhi.blogspot.com/
5.http://struggling-with-love-jbff.blogspot.com/
6.http://in-my-mind-ff.blogspot.com/
7.http://patience99.blogspot.com/
9.http://i-want-you--stay-with-me.blogspot.com/
10.http://small-bump-fanfiction.blogspot.com/
11.http://areyoumineff.blogspot.com/


niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział czwarty.

                                                                
Conn stał przed kinem trzymając w dłoni dwa bilety na seans. Stresował się. Przystępował  z nogi na nogę , modląc się w duchu by się nie spocić. Miał na sobie Jeansową koszulę i czarną skórzaną kurtkę. Szyję obwiązał niedbale szalikiem , a na głowę naciągnął bordową czapkę.
- Cześć.- przywitała się niska blondynka , dając mu buziaka w policzek. Była zgrabną , o ładnej figurze , młodą dziewczyną.  Gdy uśmiechała się na jej twarzy pojawiały się dołki.
- Witaj , kupiłem już bilety, mam nadzieję ,że się nie obrazisz za wybranie filmu i miejsc.
- Nie , dziękuję ,że o tym już pomyślałeś. – uśmiechnęła się w duchu błagając by to nie była idiotyczna komedia romantyczna o tytule, który przyprawia ją o mdłości. – Chodźmy . – Złapała jego dłoń i pociągnęła w stronę wejścia. – Która sala ?
- Szósta , rząd 14 miejsca  12 i 13.
Do ciemnej sali weszli bez odzywania się do siebie. Conn, starał się zachowywać jak najbardziej naturalnie  , co przychodziło mu z niesamowitym trudem.
- Kurczę .. nie kupiłem ci nic do picia ani jedzenia! Chcesz coś ? Szybko skoczę do sklepu. – spojrzał na nią przepraszająco i myśląc ,że za takie zachowanie jest już u niej skreślony.
- Nie dziękuję Connorze. Naprawdę nie trzeba. Chyba ,że sam masz ochotę. Nie lubię jeść podczas oglądania. – ścisnęła jego dłoń i uśmiechnęła się.
- Ja też nie. – odwzajemnił gest i spojrzał na ekran , na którym pojawił się napis z prośbą o wyłączenie wszystkich sprzętów elektronicznych.
Film trwał już od 36 minut. Póki co wciąż nic się nie działo. Była to komedia o charakterze dramatu z domieszką romansu. Opowiadała o młodej dziewczynie w ich wieku, która zakochała się w żonatym mężczyźnie , o 10 lat starszym od niej samej.
- Cooonn… - szepnęła Rosy do ucha chłopaka, przyprawiając go tym samym o przyjemny dreszcz. – Nie wiem jak tobie , ale mi się nudzi. – jęknęła , próbując zwrócić uwagę na siebie .
- Naprawdę ? Myślałem ,że tylko mnie to nudzi .. Chcesz wyjść ? – spojrzał na nią i kiwnął w kierunku wyjścia. Jakaś starsza kobieta siedząca przed nimi zwróciła im uwagę , prychając niczym kot.
- Tak.
Wyszli na opustoszały korytarz, Rosy pociągnęła go za dłoń do damskiej ubikacji. Conn był bardzo zdziwiony , ale nie opierał się. Zależało mu na niej , podobała mu się więc czemu nie ?
W toalecie oparła się o ścianę i przyciągnęła go do siebie. Przygryzła wargę patrząc na niego z pożądaniem. Natychmiast objął ją w talii i zaczął namiętnie całować. Dziewczyna objęła go jedną nogą i podczas pocałunku się uśmiechnęła . Dłoń trzymała w jego gęstych blond włosach, które pod wpływem czapki się zmierzwiły.  Zaczął ją powoli całować po szyi , ich oddechy były przyspieszone ,ale nikomu to nie przeszkadzało .
- Jak dobrze ,że stamtąd wyszliśmy .- szepnęła cicho przyciskając swoje ciało bliżej jego. W odpowiedzi poczuła tylko jak przysysa się do jej szyi.  Zaśmiała się i lekko go odepchnęła.- Nie chcę malinki .
- Za późno kochana .- odpowiedział jej dumnie Conn, na co w odpowiedzi  został złapany za ramiona i odwrócony , tak by teraz to on opierał się o ścianę.
Nagle do łazienki weszła starsza kobieta, która im wcześniej zwróciła uwagę.

- Wstydźcie się ! Wstydźcie się ! Idę po obsługę ! – wyszła trzaskając drzwiami. Nie czekali ani chwili dłużej, wybiegli z łazienki trzymając się za ręce i śmiejąc głośno. Conn przyciągnął ją do siebie jedną ręką , tak by mogła przytulić się do jego boku. Pocałował ją w czoło i już w miarę wolnym krokiem ruszyli w stronę jakiejś knajpki. 

_____
Dziś krótko. Mamy jednak rozdział z Connorem. 
Trzymajcie się !

środa, 11 lutego 2015

Rozdział trzeci.


Siedem lat temu dziewięcioletnia dziewczynka bawiła się na placu zabaw. Miała na sobie krótkie rybaczki i żółtą bluzeczkę w białe paski. Bawiła się z koleżanką w chowanego. Liczyła. Gdy doszła do magicznej liczby 20 i krzyknęła „ SZUKAM!”, powędrowała do pierwszego miejsca które przyszło jej do głowy. Myślała ,że jej ukochana przyjaciółka schowała się za dużym kontenerem  na śmieci w kolorze zgniłej zieleni. Gdy jej tam nie znalazła , biegała w tą i z powrotem , od czasu do czasu krzycząc ,że ją widzi. Ale nie widziała. Gdy sprawdziła każdą kryjówkę , odpuściła sobie. Poszła do domu z myślą ,że przyjaciółka ją zostawiła i zrobiła jej psikusa albo, że poszła do mieszkania ,bo pewnie mama z okna zawołała ją na posiłek.
Koło placu zabaw mieścił się las. Duży , zielony i pełen drzew . Dzieci miały zakaz chodzenia tam ,ze względu ,iż łatwo mogły się zgubić.  Nikt nie podejrzewał ,że przez siedem  lat będzie tam uwięziona mała dziewczynka , która wyrośnie na zagubioną, lecz piękną młodą kobietę.
~
- Byłam przetrzymywana w starym schronie pod ziemią. Wydaje mi się ,że był zbudowany na okres wojny. Nikt go nie mógł znaleźć. Ona mi tak ciągle mówiła. Powiedziała ,że moja mama mnie nie chce i ona kazała mnie tutaj zamknąć. Kazała mi zapomnieć o przeszłości. Powiedziała ,że zostanę tam do końca moich dni..- w tym momencie  głos dziewczyny się załamał, zaczęła cicho płakać ,a B. zaczął głaskać po głowie. Nie mógł wydobyć z siebie słowa, milczał , z nadzieją ,że sama zacznie dalej mówić. – Onnnaa. Ona.. mnniiie , yhyhykm…- pociągnęła nosem i starała się otrzeć łzy ,  wewnętrzną stroną nadgarstków. – biiłaa- je szloch przybrał na głośności.  Brad dziękował w duchu chłopakom ,że nie wchodzą teraz do pokoju. Pewnie podsłuchują pod drzwiami. Ale dopóki siedzą cicho , jest dobrze. Może opowie coś więcej..
- Ciii, już jesteś bezpieczna .. już nikt nigdy Cię nie uderzy. Obiecuję . – pociągnął jej podbródek w swoją stronę , tak by mógł spojrzeć jej w oczy.  – Słyszysz ? Nic ci się już nie stanie.
- Bradddleeey … Ona mnniie znjaadzzziee- jęknęła a jej ramiona znów zaczęły się szybko poruszać.- Bbęędzie chciiała mniie zabić..
- Nikt nie będzie chciał cię zabić ! Zobaczysz ! Z nami jesteś bezpieczna.-wyszeptał jej do ucha mocno wtulając jej kruche ciało w swoje. – Bezpieczna.  Nie pozwolę nikomu zrobić ci krzywdy.-
Sky już nic więcej nie powiedziała . Tkwiła w jego ramionach przez dobre godziny, aż w końcu się uspokoiła. Brad starał się nie ruszać , nie chciał jej spłoszyć. W końcu zrozumiał ,że dziewczyn zasnęła w jego objęciach. Uśmiechnął się lekko kącikami ust, i z niezwykłą  starannością położył dziewczynę na łóżku. Wymknął się po cichu z pokoju , zamykając za sobą drzwi.
W salonie siedzieli tylko Tristian i James .
- Gdzie Conn ?- spytał B. na wejściu , gdy tylko zobaczył dwie głowy wystające za kanapy.
- Poszedł na spotkanie. Nie mógł dłużej czekać. Wydaje się nam ,że mu zależy na tej dziewczynie. – zaśmiał się cicho J.
- Jesteście okropni. On też ma prawo do szczęścia– bronił przyjaciela Bradley.
- Dobra, dobra. Co z nią ? – spytał zaciekawiony T. odwracając głowę w kierunku Brada , który zajął miejsce na fotelu.
- Śpi. Opowiedziała mi co się stało.
- Serio ?
- Tak ,ale za dużo szczegółów mi nie zdradziła. Zdaje mi się ,że wciąż się boi i nie chce wracać do tego myślami.
- Naciskałeś na nią ? – spytał przejęty James, patrząc prosto w oczy bruneta.
- Skądże. Starałem się mówić jak najmniej , bo myślałem ,że sama więcej opowie , niż jakbym się jej zapytał.
- Masz rację, ale czego się dowiedziałeś ?
- Została porwana gdy miała dziewięć lat.
- A to sukinkot ! Jakiś pedofil ! Jak mógł porwać tak małe dziecko ?! – wysyczał przez zaciśnięte zęby T.
- To była kobieta.
-  Kobieta ?! – obaj spojrzeli na niego zaskoczeni.
- Tak , i podobno działała na zlecenie jej własnej matki. Ale nie wierzę w to . Która matka jest zdolna do zaaranżowania porwania własnej córki ?
- Najstraszniejsza ! To nie matka tylko potwór ! – żachnął się James.

- Może .. – przytaknął Bradley , ale w myślami był już daleko stąd.

_________
Krótko, jak się okazało moje kolejne rozdziały też długie nie będą. Dopiero 6 jest baaardzo długi ;D
Mam nadzieję ,że komuś przypadnie to do gustu.
TRZYMAJCIE SIĘ <3

niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział drugi.

- Nie możemy na nią naciskać .- szepnął Brad do leżącego koło niego Jamesa . Leżeli wszyscy w czwórkę w sypialni gospodarza. Conn na podłodze wraz z Trisem , a B. i J. razem.
-Wiemy o tym . Mówisz już tak dobry  dziesiąty raz. – skrzywił się Conn.
-Ty nic nawet nie mów, twoje wczorajsze zachowanie było karygodne. – syknął J.
- Spadaj ! – Conn podniósł się i usiadł przy biurku . Włączył komputer i uruchomił przeglądarkę.- Może znajdziemy coś o niej w Internecie.
- Dobry pomysł , tylko co wpiszesz ?! Półnaga dziewczyna na ulicy ? Pomyśl Jełopie. – syknął J.
- Nie geniuszu. Może poszukajmy jej na stronie zaginionych ?!
- To takie coś istnieje ? – Bradley mówiąc to, ziewnął.
Zeszłej nocy nie spali zbyt dobrze. Wiatr był tak silny ,że poruszał zamkniętymi na klucz drzwiami. Nieznajoma miała problem z zaśnięciem. B. siedział z nią do bardzo późna. W końcu gdy zasnęła , zapalił małą lampkę w kącie , przysłonił ją ręcznikiem i pomaszerował do sypialni. Rozmawiał z chłopakami przez jakiś czas, dopóki nie zasnął. Rano wciąż kontynuowali ten temat.
- Tak , odkryłem to niedawno , gdy z mamą oglądałem jakieś seriale kryminalne. – uśmiechnął się szeroko Conn.
W szukanych wpisał miejscowość w której się znajdują i obszar sięgający 30km od nich. Zaznaczył szacowany wiek oraz płeć. Strona chodziła bardzo wolno. Dopiero po 2 minutach oczekiwań pojawiło się 128 zapytań.  Łącznie 12 stron . Bez żadnych wstępów zaczął przeglądać  zaginionych. Eliminował dziewczyny, które w ogóle nie były podobne do nieznajomej. Chłopcy otoczyli C. i bardzo się wciągnęli. Nie zauważyli kiedy drzwi się uchyliły i wyjrzała za nich głowa dziewczyny.  Chwilę się im przypatrywała i dziękowała w duchu ,że na nich trafiła.
- Yhykhym ..- chrząknęła , a wzrok pozostałych spoczął na niej. – Przepraszam.. nie chciałam przeszkadzać. Chciałam tylko powiedzieć ,że wstałam iii …
- Nie przeszkadzasz ! Czekaliśmy aż wstaniesz. Nikt nie chciał cię budzić, bo widzieliśmy jak byłaś zmęczona. – wtrącił Tris.
- Myślę ,że powinnam już iść.
- CO ?! – w czwórkę krzyknęli tak głośno, że aż dziewczyna podskoczyła.
- Sądzę ,że nie powinnam wam więcej przeszkadzać. I tak już dużo dla mnie zrobiliście.
- Dużo ? Dziewczyno ! My tylko użyczyliśmy ci miejsca na nocleg.
- Tak.. ale uratowaliście mi prawdopodobnie życie.- mówiąc to zdanie ściszała coraz szybciej głos. Ostatnie słowo prawie już nie było słyszalne.
- Nie wypuścimy cię z stąd tak szybko. Najpierw musisz coś zjeść i odpocząć.
- Nie muszę odpoczywać. Już jestem wypoczęta.
- Wiesz, że nie o to chodziło ..- zaprotestował Brad przygryzając wargę.
- Zrobię ci śniadanie. 
- Pomogę ci. – przyłączył się Conn do robienia śniadania dla wszystkich wraz z Tristianem. Wyszli z pomieszczenia i skierowali się do kuchni, gdzie wyciągnęli jajka i bekon.
- Pójdę się umyć , za jakieś 20 minut może wcześniej , zwolnię ci łazienkę. Poczekasz ? – spytał J. spoglądając na dwójkę znajomych .
- Jasne, nie patrz na mnie . Nie spiesz się . – mrugnęła do niego i niezdarnie spróbowała się uśmiechnąć.
- Jesteś coraz bardziej odważna . – zauważył B. przyglądając się dziewczynie . – Jak masz na imię ?
- Sky .
- Sky ? Jak niebo ? – zdziwił się Bradley czując zarazem radość z poznania jej imienia. Teraz nie jest już tylko dziwną nieznajomą. Teraz jest też Dziwną Sky.
- Chyba tak, właściwie to nie wiem . – wzruszyła ramionami przyglądając się swoim dłoniom.
- Brad jestem , tak dla przypomnienia.
-Pamiętam.
- Cieszę się .. – Bradley powoli przysunął się bliżej Sky.  – Opowiesz mi co się wczoraj stało ?
Dało się zauważyć dreszcz,który  przeszedł ciało Sky.
- Nie wydaje mi się ,żebyś chciał tego słuchać ..
Bradley nic nie odpowiedział . Przyglądał się swoim dłoniom , a Sky wpatrywała się w niewidzialny punkt na ścianie. Panowała niezręczna cisza , którą przerwały śmiechy dobywające się z kuchni.
- Koooochaaaniiii ! Śniadanie ! – zawołał Conn. Nic do siebie nie mówiąc, wstali . B. przepuścił Sky w drzwiach , na co ona lekko się uśmiechnęła.
Stół był już zastawiony. James nie miał jeszcze tylu potrzebnych naczyń , nie przewidział ,że będzie miał tak dużo gości.
- Mamy jeść na przykrywkach do garnka ?! – skrzywił się B.
- Nie przesadzaj, to nie będzie takie złe. Zaznasz czegoś nowego. – Zaśmiał się Tris , gestem dłoni zapraszając do posiłku.
- Nie ma to jak jajecznica na garnuszku. – rzedł sarkastycznym tonem Brady.
- Siedź cicho i spróbuj ! Nawet nie będziesz myślał na czym jesz.
- Takie nie dobre ?
- Bardzo śmieszne . Siadajcie – wtrącił Conn.
Wszyscy zajęli miejsca prócz Jamesa.  Nie chciało im się na niego czekać. Nawet nie musieli , bo po dwóch minutach od rozpoczęcia posiłku przyszedł odświeżony i wystylizowany J.
- Smacznego wszystkim ! – uśmiechnął się szeroko i sięgnął po kromkę chleba z masłem.  Wszyscy skinęli mu głową.
- Właśnie ! Nikt się ciebie nie spytał , jak ci się spało ? Więc ? – przeżuwając posiłek i lekko zakrywając usta dłonią , spytał T.
- Dziękuję  , całkiem dobrze… Od dawna tak dobrze .. hmmm.. nie spałam . – szepnęła skrępowana.
- To się cieszymy , wypoczęłaś ? Ta kanapa skrzypi i w ogóle jest jakaś taka nijaka, ale jak tobie pasowało , to mi bardzo miło. – odezwał się gospodarz, zręcznie krojąc pomidora na desce.- Ktoś chce?
- Ja poproszę !
- Ile plasterków ?
- Wszystkie .
- Żartujesz sobie ?
- Tak . – zaśmiał się Tris. – 2 chcę .
- Trzymaj.
- Dzięki… Dobra ! To co robimy po śniadaniu ? To znaczy w sensie , jak każdy już się ubierze i załatwi swoje potrzebny. – T. włożył kolejny kęs do buzi. Słynął  z tego między chłopakami ,że jako jedyny mówił z pełną buzią.
- Tristianie ! Ile razy mówiłem Ci ,że masz nie mówić z pełną gębą !? – krzyknął B. patrząc z zażenowaniem na przyjaciela.
- Sorry , nie wiedziałem ,że jesteś moją mamą . – zakpił T.
- Wal się .
- EI ! Przestańcie sobie dogryzać .  – zażądał James.  Mieszka jako pierwszy na swoim własnym mieszkaniu. Niby powodem było to ,że rodzice na urodziny podarowali mu klucze do nowego lokum, na które zbierali większość życia. Ale tak naprawdę chodziło o to ,że wszyscy mieli do niego zaufanie i wiedzieli ,że sobie poradzi mieszkając sam. Nie można było tego powiedzieć o Tristanie czy Connorze.
 - Przepraszamy . – syknęli zgodnie, ale w ich tonie można było wyczuć zgodę.
- Wybacz, ale nie wydaje mi się ,że mówiłaś nam jak się nazywasz. – uśmiechnął się pogodnie Conn.
- Nie mówiłam , bo nie pytaliście. Mam na imię Sky.
- A na nazwisko ?
Zapanowała chwila krępującej ciszy. Słychać było tylko stukot czyichś zdenerwowanych stóp  oraz odgłos sztućców obijających się o talerze ,lub o kubek z herbatą w przypadku łyżeczki.
- Nnnie wiem..- wyjąkała cicho nie patrząc na nikogo.
- Nie wiesz ? – spytał sparaliżowany Brad. – Jak to możliwe ?                                              
 - Nie wiem . Nie pamiętam . – powiedziała płaczliwym tonem. Bradley odsunął krzesło i podszedł do niej by ją przytulić.
- Nie płacz, wszystko się ułoży. Jakoś ci pomożemy . Prawda chłopaki ?
- Jasne ! – krzyknęli chóralnie , wywołując tym salwę lekkich śmiechów.
- Widzisz ? Możesz na nas liczyć . – uśmiechnął się B. lekko całując ją w głowę.
Nie wiedział dlaczego tak zrobił , ale sprawiło mu to przyjemność. Nie wstydził się tego i nie przejmował się tym ,co mogła sobie pomyśleć  a zwłaszcza  chłopaki.
- Dziękuję wam. – w końcu na nich zerknęła obdarowując ich najsmutniejszym a zarazem najradośniejszym uśmiechem jaki kiedykolwiek widzieli.
- Dobra, zmieńmy na chwilę temat – wtrącił Conn.  – Co będziemy dziś robić ?
- A co masz jakieś plany ? – zaśmiał się James, bo wiedział ,ze Conn nigdy praktycznie nie ma planów.  
  –Właściwie to … mam.
-Masz ?! – spojrzeli na niego zszokowani . Tris musiał nawet zamknąć buzię B. bo był w takim szoku.    
– Tak.. umówiłem się.- zaczerwienił się C.
- Z kim ?
- Z dziewczyną .
- Niemożliwe ! – zaśmiał się Brad.
- Weźcie się ode mnie odczepcie ! Mamy ważniejsze rzeczy na głowie , niż moja znajomość. – Conn podniósł się z krzesła , zabrał swoje nakrycie i z furią ,którą starał się opanować wrzucił wszystko do zlewozmywaka.
- Dobra, masz rację Conn. Wyluzuj .- uśmiechnął się Jey  łapiąc chłopaka za nadgarstek gdy ten chciał wyjść z kuchni , przechodząc obok siedzącego J.
- Może posprzątamy w mieszkaniu i później zastanowimy się co robić ? – spytał B. na co uzyskał tylko skinięcia głowy.                  
Prawie dwie godziny zajęło im ogarnięcie mieszkania, umycie się i ubranie. 
Bradley jako jedyny trzymał się wciąż blisko  Sky. Trochę ją to krępowało ,ale wstydziła się poprosić go o przestrzeń . Zwłaszcza ,że dzięki niemu poczuła się bezpiecznie.
- Brad.. – złapała go za dłoń gdy w końcu zostali sami w pokoju. Na policzkach chłopaka pojawił się lekki rumieniec. – Bradley.. dziękuję ci za wszystko.
- Za co ? Przecież w sumie nic konkretnego jeszcze nie zrobiliśmy.
- Zrobiliście. Jesteście dla mnie tacy mili, a w ogóle mnie nie znacie.- spojrzała mu głęboko w oczy , a on poczuł niesamowitą ochotę przytulenia jej do siebie. – Czuję się bezpiecznie.. przy tobie czuję się bezpiecznie. – uśmiechnęła się delikatnie spuszczając głowę i patrząc na skarpetkę leżącą na ziemi.
- Oh.. Sky. – nie mógł się powstrzymać , objął ją mocno i nie chciał wypuszczać. Poczuł jak ręce dziewczyny powoli obejmują go w talii. Poczuł spokój na przemian z radością.

- Chciałabym ci wszystko opowiedzieć..

________
Oto rozdział drugi. Krótki, jakoś taki nie konkretny. Mam nadzieję,że wam się spodoba ;) 
Dajcie znać co jeszcze mogę zmienić :) 
TRZYMAJCIE SIĘ ! 

wtorek, 3 lutego 2015

Rozdział pierwszy.

Minął miesiąc od czasu wyprowadzki Brada z domu. Wyprowadzka to ładne słowo. Grzeczne i miło się kojarzące. Brad został wyrzucony z domu. Odcięty od środków finansowych , pozbawiony dachu nad głową. Dlaczego tak się stało ?  Ciotka Shannon. 
Shannon przyjechała następnego dnia po uroczystej kolacji zorganizowanej dla chłopaków. Jej samolot wylądował punktualnie o 12 po południu. Frank i Mary  wraz z Bradleyem czekali na nią na lotnisku. Mieli gigantyczną planszę z napisem „ Shannon” , którą oczywiście trzymał B. Frank uwielbiał ciotkę. Była ona starszą i trzeba przyznać brzydszą siostrą Mary. Jednak to nie przeszkadzało  jawnym flirtom  Franka. z S.. Mary przymykała na to oko, przecież to jej siostra. Żadnego świństwa by jej nie zrobiła. Oh , Mary .. jaka ty jesteś naiwna.  Gdy ciotka się w końcu zjawiła zaczęła opowiadać o jej nieprzyjemnym locie. Brad się kompletnie wyłączył. Podążał za dorosłymi targając za sobą toboły Shannon. Gdyby mógł naplułby jej w twarz. Tak bardzo jej nienawidził. Po przyjeździe do domu, bez żadnych wstępów ciotka S. powiedziała ,że się wprowadza. Na twarzy Franka pojawiła się radość, jednak Mary nie była taka pewna tej opcji. To jej siostra, nie może zostawić jej bez dachu nad głową.  Powtarzała wciąż sobie. Zmusiła się do uśmiechu. Jednak z każdą mijającą minutą cieszyła się a zarazem bardzo niepokoiła tym faktem.  Wieczorem Brad skorzystał z dobrego humoru ojca i poszedł spotkać się z przyjaciółmi. Godzina policyjna wyznaczona była na 2.30 w nocy.  O 3:30 w domu rozległo się pukanie do drzwi. Mary ubrała szlafrok do kostki i poszła otworzyć . Zaskoczył ją widok pobitego syna w towarzystwie policjanta. Okazało się ,że B. trącił łokciem niezbyt przyjaznego mężczyznę.  Rano tego samego dnia, do sypialni Brada wparował wściekły ojciec. Kazał mu się wynosić , wyzywał go i powiedział mu, że przyniósł hańbę swojej rodzinie. Simpson nie wiedział skąd taki atak furii u ojca ,ale nie chciał dyskutować. Ta „wyprowadzka” wcale nie musi być taka zła. Powtarzał sobie w duchu gdy pakował najpotrzebniejsze rzeczy. O godzinie 10:17 zjawił się na werandzie Tristiana. Od tamtego czasu pomieszkuje tam. Można się spytać ,dlaczego rodzice wyrzucili go z domu? Przecież nic nie zrobił. Faktycznie nic nie zrobił. Ale ,żaden z rodziców mu nie wierzy. Właśnie w tym momencie historii pojawia się znienawidzona ciotka. Shannon nakłamała Frankowi ,że jego pierworodny po powrocie o 3:30 , przyszedł do jej sypialni i  wszedł do łóżka. Powiedziała ,że chciał ją obmacywać , ale w porę zepchnęła go z leżanki. Podobno przeklinając wrócił do siebie. Wszyscy byli oburzeni. Nikt nie chciał słuchać prawdy.  Ale chłopak wiedział ,że kiedyś to się zmieni i rodzice będą go błagali o powrót do domu.
Ale wróćmy do teraźniejszości. Przeszłości nie warto rozpamiętywać.
- Brad! Ruszaj dupę, chłopaki już czekają w aucie !- krzyknął z dołu Trist. B. był w proszku. Umówili się na pizzę w czwórkę ,ale jako jedyny nie był gotowy. – Bradley ! Nie denerwuj mnie ! Czemu się tak guzdrasz ?! – T. powoli wchodził po schodach , wciąż coś krzycząc. Rozległ się dźwięk klaksonu.
- Już idę ! Założę tylko spodnie !
- Ooo fuuuuuuuuuuuj , stary ! Nie chcę nawet myśleć co robiłeś ! – chłopak się zaśmiał i wrócił się na dół. – Czekam w samochodzie !
- Spoko, zaraz zejdę !- B. włożył skarpetkę na stopę i rozglądał się za drugą do pary.- Cholera , nie będę tyle szukał!-  powiedział sam do siebie , sięgając po całkiem inną skarpetkę. 3 minuty później siedział już na tylnym siedzeniu  Hummer’a Connora.  Jechali drogą szybkiego ruchu o wiele za szybko niż powinni. Licznik wskazywał 120km/h, gdzie dopuszczalna prędkość to 90km/h. Nikomu to nie przeszkadzało. Lubili prędkość, a w tym samochodzie czuli się bezpiecznie. Duży i przestronny. Samochód idealny na drogę i nierówności w lasach. Conn skręcił i zjechał z dwupasmówki na wąską uliczkę. Zaparkował . Nikt nie miał ochoty wysiadać i iść do parkometru.
- Ruszać tyłki ! Pizza sama się nie zje ! – James jako pierwszy otworzył drzwi i wyskoczył z pojazdu. Po chwili wszyscy siedzieli już w barze i zamawiali ulubione smaki.
3 godziny później najedzeni wracali do domu. Conn włączył radio. Leciała ich ulubiona piosenka z którą mieli wiele wspomnień. Brotherhood Of Man - Save Your Kisses For Me. Tristian przekręcił gałkę głośnika i muzyka rozbrzmiała po całym aucie. Może się wydawać, że tacy chłopcy jak oni nie słuchaliby takiej muzyki. Jednakże  gdy mieli po 14 lat , na szkolnej dyskotece spotkali najpiękniejszą dziewczynę jak to się im wydawało. Rywalizowali ze sobą, kto pierwszy z nią zatańczy. Ta piosenka leciała w tle , a ona się do nich uśmiechnęła i zaprosiła ich do wspólnego tańca. Nikt nie wygrał, zatańczyła z każdym w tym samym momencie. Ciągle pamiętają jej uśmiech. Później próbowali odszukać jej na szkolnym korytarzu, ale okazało się ,że następnego dnia wyjechała do innego miasta i od tamtego czasu nie mieli z nią kontaktu.
Piosenka się kończyła gdy nagle przed nimi wyskoczyła na drogę półnaga dziewczyna. Dochodziła 18:30 , a był to późny ,jesienny wieczór. Connor gwałtownie zahamował, samochód za nim zatrąbił i go wyminął. Brad uderzył się głową o oparcie przedniego fotela, James trzymał się mocno siedzenia, tylko Trist nie zareagował.
- Co to do cholery  było ?! – krzyknął Conn , który właśnie opanował kierownicę. Brad natychmiast otworzył drzwi i wyskoczył z auta. Dziewczyna o ciemnych, długich włosach spoglądała na nich sarnim wzrokiem. Stała przygarbiona i speszona , a zarazem można było w niej dostrzec niesamowity strach.  Brad powoli do niej podchodził, gdyż bał się ,że jak spłoszone zwierzę ucieknie.
- C..co się stttało ? – wyciągnął do niej ręce i powoli przesuwał się w jej kierunku. Ona nie czekając ani chwili dłużej wpadła mu w ramiona i zaczęła głośno szlochać. Zdezorientowany B. odwrócił głowę w kierunku chłopaków, którzy zdążyli już wysiąść z samochodu.  Wszyscy byli w szoku. – Co się stało ? – ponowił pytanie Bradley i mocniej objął dziewczynę. – Nic ci nie grozi, jesteś już bezpieczna. Powiedz tylko co się stało .. – Spróbował podnieść jej podbródek, jednak ona uparcie wciskała twarz w jego klatkę piersiową.
- Goo.. go goonią mnnniieie – chlipała , że aż trudno było ją zrozumieć.
- Kto cię goni ? – tym razem pytanie zadał James.
- Nnie wiiekm..
- Cii już, dobrze. Zabierzemy cię stąd. Pojedziemy na policję i tam wszystko opowiesz.
- NIE ! – krzyknęła i próbowała się wyrwać z silnych ramion Brada. – Puść mnie! Musze uciekać !
Chłopak w ostatniej chwili złapał ją za nadgarstek i siłą znów przytulił do siebie.
- Poczekaj ! Dobrze, to nie pojedziemy na policję. Chodź, zabierzemy cię gdzieś, gdzie jest bezpieczniej , będziesz mogła się ubrać i coś zjeść. Conn, daj swoją bluzę.- B. spojrzał rozkazująco na chłopak, na co on się lekko skrzywił, lecz bez oporów oddał odzianie. Bradley powoli wracał do samochodu , wciąż obejmując nieznajomą.  Posadził ją na swoim miejscu, zapiął pasami . Sam usiadł koło niej, a James zajął miejsce na samym tyle.
Całą drogę jechali w milczeniu. Dziewczyna miała spuszczoną głowę i cicho płakała.  Connor napotkał spojrzenia Brada we wstecznym lusterku i lekko skinął głową.  Dojeżdżali już do domu, gdy odezwał się Tristian :
- Chłopaki .., co my powiemy mojej mamie ? – właśnie parkowali przed jego domem.
-Prawdę.- wtrącił James ,na co uzyskał wściekłe spojrzenie Trisa.
- Nie możemy. Sami wiecie jak się to skończy. Ona jest bardzo nerwowa a zarazem opiekuńcza. Nie pozwoli nam nie zabrać jej , znaczy ciebie ,na policję. Będziemy musieli.
Dziewczyna podniosła się i spojrzała wręcz morderczym spojrzeniem na chłopców.
- Nie. Mówiłam NIE . Nie możecie mnie wziąć na policję ! Nie możecie ! Słyszycie mnie ?! – zaczęła się rzucać i krzyczeć . Byli zdezorientowani , przerażeni i bliscy ucieczki. „ A jak to psychopatka?” Jamsowi  krążyło po głowie. „ Morderczyni, która swoją niewinnością stara się nas zwabić i pokroić w plasterki”- pomyślał Conn. „ Jest taka urocza jak się denerwuje” – w głowie z własnej głupoty zaśmiał się Trist. Tylko Brad  o niczym nie myślał. Złapał ją za kolano i ramię, na co został uderzony w twarz.
- Puszczaj mnie !
- Spokojnie ! Chcę Cię tylko uspokoić .- Złapał ją mocniej jedną ręką , a drugą próbował rozetrzeć ból policzka. – Dziewczyno ! Ależ mi przywaliła ! – zaśmiał się , chciał rozluźnić trochę atmosferę.
- Ei ! Zabierzmy ją do mnie – wtrącił James.
Nikt nic już nie powiedział, Conn tylko włączył silnik i powoli nawracał. Na ulicę wyjechali z piskiem opon. Tylko brakowało im, żeby policja ich zatrzymała.  Jechali 10 może 12 minut, nikt się czasem nie przejmował. Gdy wchodzili do mieszkania Jamesa , w których mieszkał sam od kilku tygodni , nieznajoma zatrzymała się.
- Co jest ?
- Nic.. Boję się.
- Nic się nie bój , jesteś tu bezpieczna.
- Na pewno ?
- Na pewno .- odrzekli wspólnie i uśmiechnęli się łagodnie.  Conn z Bradem zaprowadzili ją na sofę do salonu , Trist poszedł do kuchni przygotować coś do jedzenia i picia, a James poszukiwał jakiś ubrań na przebranie dla niej .
- Opowiedz co się stało ..- poprosił Conn, przykrywając ją kocem.
- Nnniiee , niee , nie mooo, mooogę .- trzęsła się z zimna. Oczy miała czerwone , całą twarz spuchniętą od płaczu. Dostrzec można było zaschnięte łzy na prawym policzku.
- Nic ci nie grozi, jesteś bezpieczna. Możesz nam zaufać.
W odpowiedzi otrzymali tylko milczenie i lekkie kręcenie głową. Po kilku minutach zjawili się Tris i James.
- Nie wiedziałem czy jesteś głodna , czy jesz mięso czy nie, ani czy chce Ci się pić. Dlatego nalałem ci
 coli, wody, zrobiłem gorącą herbatę. Tu jest jak coś cukier.  Zrobiłem też kanapki: jedną z  białego pieczywa z serem , a ciemne pieczywo jest z szynką. Warzyw nie dawałem .. bo może jesteś uczulona. – zarumienił się troszkę , a ciężką tacę postawił na stole przed nimi.
- Dzdzdz.. dzięękujję – wyjąkała i delikatnie się uśmiechnęła.
- Znalazłem jakieś ubrania, są na mnie za małe , więc na ciebie powinny być dobre.  Przygotować ci kąpiel ? Co ja się pytam , telepiesz się ! Gorąca woda dobrze ci zrobi. – J. zniknął w korytarzu , słychać było tylko ,że wpuszcza wodę do wanny.
- Zjedz coś .- nakazał B.- Źle wyglądasz. Na pewno jesteś głodna.
- Mooożesz mmmi pooodać tyylkoo  heerbattę .
Conn rzucił się na tacę i od razu podał jej kubek.
- Uważaj, parzy. – uśmiechnął się radośnie .
- Trzymaj kanapkę. Którą chcesz ?
- Nie chcccę .. nie jestssem głoodna ..
-Musisz coś zjeść. Proszę .- Bradley spojrzał na nią błagalnie.
Jej koścista dłoń sięgnęła po kromkę chleba z serem . Trzęsła się cała. Ale była piękna. Jej przerażenie dodawało jej niewinności. Oczy miała duże i ciemne. Może ze strachu. Usta pełne i blade , lekkie piegi zdobiły jej nos. Była szczupła, nawet chuda. Bardzo chuda. Jej skóra była szorstka i cała poharatana. Blada, w niektórych miejscach sina. Brad spokojnie się jej przyglądał .
- Opowiedz nam proszę co się stało..
Nie zdążyła nawet odpowiedzieć bo do salonu wszedł uśmiechnięty J.
- Kąpiel gotowa. Ma ktoś ci pomóc czy sobie poradzisz ?
- Móógłby mii ktoś pomóc.. tylko na razie. Dddam raadę saama się wykkąppać.
- Ja ci pomogę . – zaoferował się Bradley.
Pomógł jej wstać z kanapy. Dopiero teraz dostrzegli ,że jest  boso i kuśtyka . Uśmiech z ich twarzy znikł gdy pomyśleli co musiała przejść. W łazience było jak w łaźni. Wszędzie była para, ledwo dało się oddychać. Na chwilę otworzyli drzwi , a ona się oparła o pralkę. Zimne powietrze przyjemnie orzeźwiło to pomieszczenie . Po kilku minutach  drzwi się zamknęły. B. i nieznajoma zostali sami.
- Co mam Ci pomóc ?
- Nie wiem.
- To dlaczego chciałaś by ktoś Ci pomógł ?
- Ponieważ nie chcę być sama. – skuliła się w sobie.
- Nie jesteś sama. Jesteśmy tu dla Ciebie. Nic ci nie grozi.
- Wiem ..- nastała chwila ciszy. B. wpatrywał się w dziewczynę , a ona w swoje stopy.  Nagle podniosła głowę i bez żadnych uprzedzeń wtuliła się w Brada. Zdumiony i sztywny , trzymał ją w objęciach jak robot. Dopiero gdy usłyszał je szloch, rozluźnił się i mocniej przytulił do siebie.
- Ciii, wszystko się ułoży. Ciii ..- głaskał ją delikatnie po potarganych włosach, co jakiś czas wyciągając z nich liście. Jej ramiona opadały to się podnosiły.  Szloch ustał , teraz tylko głęboko oddychała. Nie wiedzą ile tak stali. Czas szybko mijał. Nagle rozległo  się pukanie do drzwi.
- Wszystko w porządku ? Żyjecie ? – spytał zatroskany Conn.
- Tak , radzimy sobie .
Nie uzyskali odpowiedzi. Nieznajoma odsunęła się od chłopaka , przetarła dłonią oczy i lekko się uśmiechnęła.
- Chhybba , trzeba dolać ciepłej woody.- rzekła to , mocząc koniuszki palców w tafli wody.
- Już dolewam, tylko może najpierw do niej wejdź. Nie będę podglądał . Jeśli chcesz.. wyjdę.
- Nie. Nie wstydzę się. Proszę , nie zostawiaj mnie. – B. skinął tylko głową i odwrócił się plecami do dziewczyny. Nieznajoma szybko ściągnęła ubranie . B. starał się na nią nie spoglądać. To nie wypada. Jednak gdy weszła do wody ujrzał jej nagie ciało. Jej piersi okrywała woda, starała się je przykryć. Niżej nie odważył się spojrzeć. Zaschło mu w gardle, ale odkręcił kurek.
- Powiedz kiedy mam zamknąć. Żebym cię tylko nie poparzył.
Nieznajoma niezdarnie próbowała zakryć swoje miejsce intymne. Nie wstydziła się . Nie chciała po prostu wprawiać w zakłopotanie Bradleya.  Gdy poczuła gorący strumień wody na swojej stopie , gwałtownie złapała go za dłoń. Spojrzał na nią zaskoczony. Nic nie zrobił. Był jak sparaliżowany.
- Ałć .. gorące. – jęknęła , masując stopę. B. ocknął się i natychmiast zakręcił kurek.
- Wybacz, nie chciałem .- uśmiechnął się delikatnie i podniósł  z kolan.- Poczekam po drugiej stronie . Odwrócę się ,żebyś nie czuła się skrępowana.
- Dziięki.
Bradley Simpson odwrócił się plecami do dziewczyny , choć bardzo chciał na nią patrzeć . Nie dlatego ,że była bardzo ładna. Nie dlatego ,że chciałby z nią być. Tu i teraz. W tej chwili. Nie. Ona go ciekawiła.  Starał sobie wszystko jakoś logicznie w głowie poukładać. Kim ona może być? Co się jej stało? Uciekła skądś ? Jest poszukiwana ? Boże uchowaj ! – krzyczał w myślach.  Nic o niej nie wiedzą. A zabrali ją z ulicy , do auta , do domu. Do swojego życia. Coś czuje ,że nie opuści ich prędko. Nie może. On tego nie chce.
- Pomożesz mi ? – szepnęła spoglądając na swoje odbicie w wodzie.
- W czym ? – wciąż się nie odwracał.
- Odwróć się , proszę. – w jej tonie można było usłyszeć rozpacz jak i tęsknotę. Bradley powoli się odwrócił i na nią spojrzał głodnymi oczami.
- Czuję się brudna … nawet jak jestem już czysta. – jęknęła na skraju załamania.
B. podszedł do niej , kucnął przy brodziku i dotknął jej dłoni, która spoczywała na mokrym kolanie. Skóra zaczęła się marszczyć pod wpływem wody.
- Minie to.. zobaczysz. Jutro będzie lepiej.
- Skąd wiesz ?
- Nie wiem .Ale mogę tylko tak podejrzewać .- uśmiechnął się oczami, choć usta się nie poruszyły.
- Przytul mnie , proszę.- bez wahania objął jej nagie ciało. Czuł jej piersi pod rękami, ale nie chciał o tym myśleć. Nie teraz.
- Chcesz już wyjść ? – Szepnął jej do ucha.
- Tak. – puścił ją na chwilę i skręcił tułów by sięgnąć po ciemnozielony ręcznik. Podniósł się z kolan , znów trzymając ją w ramionach. Okrył ją ręcznikiem i delikatnie zaczął wycierać. Umożliwił jej wyjście z wanny. Stanęła na dywaniku łazienkowy, spoglądając mu w oczy.
- Dam już sobie radę.- mruknęła cicho i dalej wycierała się sama.  Gdy skończyła chłopak podał jej koszulkę na długi rękaw , jakieś bokserki , kalesony i grube frotowe skarpetki. Uczesała włosy grzebieniem i wraz z B. wyszła do salonu. Kanapa w pomieszczeniu była już pościelona. Chłopcy oglądali nudny serial w telewizji, tylko dla zabicia czasu.
- Jesteśmy. – zakomunikował Bradley , a wszystkie głowy i spojrzenia skierowały się na nich.
- Coś długo to wam zajęło. – zaśmiał się Conn, za co dostał w tył głowy od Jamesa. – Sorry.
- Jesteś głodna ? Albo masz jakieś specjalne życzenia ? – Trist podniósł się z podłogi i ruszył w jej kierunku.
- Chciałabym tylko wody. I spać mi się chce. – powiedziała speszona , czym tylko rozczuliła  chłopaków.
- Nie ma sprawy , proś o co tylko chcesz i kiedy tylko chcesz. Nawet jak będziemy spać.- Conn puścił do niej perskie oczko, za co znów oberwał .
- Przestań !- syknął mu do ucha J.

- Dobra, dobra ! Przepraszam. – i do końca wieczoru już się nie odezwał. Obrażony poszedł do pokoju J. , gdzie położył się na łóżku i sam nie wiedział kiedy , odleciał.
______________

To by było na tyle . Pierwszy rozdział jest chyba długi, ale następne już tak długie nie będą. Mam nadzieję ,że przypadnie wam do gustu . 
 Wybaczcie błędy, nie mam czasu na poprawki dziś, mam nadzieję,że jednak jest czytelne.
TRZYMAJCIE SIĘ .

sobota, 31 stycznia 2015

Prolog.

Opowiadanie napisałam w zeszłym roku.
Nie skończyłam go, ale skończę . Lubię je, a to jest najważniejsze.

Bohaterami są członkowie zespołu The Vamps, jednakże nie wzorowałam się na ich karierze i takich tam. Wykorzystałam ich zespół jako tło i po prostu ich imiona, nazwiska oraz wygląd. Tylko tyle było mi potrzebne.

Enjoy ! *..^

Prolog.

- Przestań Brad ! Do jasnej cholery mówię Ci ,żebyś mnie puścił ! – Starsza kobieta próbowała wyrwać się synowi. Młody brunet obejmował swoją matkę i próbował ją łaskotać. Za pół godziny mieli zjawić się ważni goście. – Brad ! Nie będę się powtarzać ! Jeśli w tej chwili nie rozstawisz kieliszków i nie ubierzesz wyprasowanej koszuli odwołam kolację !
-Mamusiu nie odważysz się ! Ucierpiałoby na tym Twoje dobre imię.- Brunet uśmiechnął się kpiąco do matki i puścił perskie oko .
-Bradley’u Will’u Simpsonie ! W tej chwili marsz mi do salonu ! Swój kpiarski uśmieszek zostaw dla przyszłych fanek , a teraz mi pomóż !
~~
Szum rozmów gości ucichł gdy rozległ się stukot sztućca o kieliszek . Gospodarz odchrząknął cicho i rozejrzał się po zebranych.
- Moi drodzy – przemówił niskim męskim głosem. Był pulchny i gburowaty , prawie łysy . Jednak to nie przeszkadzało na wywarciu wrażenia na gościach.- Jak wiecie spotkaliśmy się tutaj by oficjalnie świętować pierwszy sukces chłopaków.  Od dawna próbowali zaistnieć w świecie mediów i w końcu im się to udało. Pomału ,pomału, małymi kroczkami , pewnie nawet nie spostrzeżemy kiedy a nasi chłopcy będą występowali na Time Square . Wielkie brawa dla nich ! – w salonie rozległ się hałas oklasków a wzrok każdego przeniósł się na zespół . The Vamps byli bardzo wzruszeni a zarazem zażenowani. Jeszcze nie przywykli do wzroku skierowanego na nich. – Bradley , może Ty lub chłopaki chcielibyście coś powiedzieć ?- Ojciec Brada spojrzał mu w oczy i niemym ruchem , dostrzegalnym tylko dla członków rodziny zakazał mu wypowiedzi.
- Nie tato , dziękujemy za miłe słowa, chyba tyle wystarczy powiedzieć jak na obecną chwilę. Chcemy tylko podziękować i życzyć państwu smacznego.
Wszyscy uśmiechnęli się do bruneta i nagle znów zapanował szum rozmów.  Matka B. pogłaskała dłoń męża i uśmiechnęła się do niego czule . Zadziwiające jak kobiety potrafią być głupie.  Przecież widziała ten gniewny ton w jego spojrzeniu na syna . To dzień ich pierworodnego  a on i tak musi pokazać kto tu rządzi. Dobrze ,że Brad jest wychowany i  oszczędził kompromitujących uwag.
~~
Conor i Trist zostali trochę dłużej po kolacji z chęcią pomocy. Uwielbiali wielkoduszną matkę B., jednak jego ojciec wywoływał u nich dreszcze a zarazem ogromny respekt. Potrafił jednym słowem zawładnąć Twoim umysłem i zmanipulować. Jeśli miałeś możliwość ominięcia go , to żal by było nie skorzystać.  Chłopacy właśnie wycierali naczynia , gdy do kuchni  wszedł Brad.
-Dzięki koledzy ,że zostaliście nam pomóc.- uśmiechnął się przyjaźnie i zarzucił sobie szmatkę na ramię.- Jak się wam podobała kolacja ? Nudna trochę, co ? – Obaj skinęli głowami z lekkim uśmiechem na ustach. – Dzięki mamo za wspaniały posiłek. - Brunet podszedł do matki i musnął jej policzek ustami. – Daj, my to już skończymy . Tato cię woła.
Kobieta uśmiechnęła się dumnie do syna i pogłaskała go po policzku. Pomachała chłopakom i wyszła z kuchni.  Zmierzała w stronę pracowni męża. Wąski korytarz był przyozdobiony myśliwskimi trofeami. Jak ona bardzo tego nie znosiła. Tylko kurz i bakterie. Po cichu weszła do pomieszczenia i zamknęła za sobą drzwi na klucz. Co się wydarzyło w tym pokoju na zawsze zostanie w nim. Do czasu.
W tym czasie chłopcy posprzątali już kuchnię i kończyli ustawianie krzeseł.
- Brad, jutro idziemy  z Connem i Jeymim  do klubu. Idziesz z nami ? – spytał się Trist. Był on wyższy o głowę od Connora i o pół od B.
- A o której się spotykacie ? Nie wiem czy będę mógł. Cholera jutro moja ciotka Shannon przyjeżdża z Australii. Jak ja nie znoszę wiedźmy.- skrzywił się i udał ,że pluje w bok. Ciotka Shannon miała 59lat, czerwone postawione lokówką ,krótkie włosy. Narysowane brązowe brwi i obrzydliwy pieprzyk na środku brody. Nie lubi dzieci, jest dla nich jak baba jaga dla Jasia i Małgosi.
- Uuu stary , współczuję ci ogromnie !- Con uderzył B. lekko w bok. – Na twoim miejscu wybyłbym z domu na cały okres jej pobytu.
- Łatwo powiedzieć , zwłaszcza ,że nie mam pojęcia jak długo u nas zabawi. – Bradley przełknął głośno ślinę i spojrzał wymownie na przyjaciół.- Con, Trist ..? Mógłbym się u was zatrzymać na jakiś czas ? Nie będę przeszkadzał.- spojrzał na nich błagalnie z nadzieją ,że mu nie odmówią. A może odmówią ? Przynajmniej nie musiał by się płaszczyć przed ojcem. Może ucieknie ? To by zagroziło przyszłości zespołu. Nie będzie egoistyczny.
- Kurczę, a co na to Twój ojciec ?
- Nie martw się tym Con , jakoś sobie z nim poradzę. Proszę pogadajcie jeszcze z Jemsem.
- Nie ma sprawy , jak coś damy Ci znać później.
- Nie , lepiej dopiero jutro. – Brad odprowadził ich do drzwi i otworzył je szeroko. – Do zobaczenia.
- Na razie , trzymaj się !- obaj go uścisnęli i pomachali mu na pożegnanie.  Ruszyli w kierunku bramki , a gdy drzwi się zamknęły , obaj odetchnęli głęboko.
- Ciężka sprawa. – powiedział półszeptem Conn, na co Trist mu przytaknął.

_______________
A ŻEBY DAĆ JESZCZE PRZEDSMAK CO SIĘ WYDARZY ...

- Nie. Mówiłam NIE . Nie możecie mnie wziąć na policję ! Nie możecie ! Słyszycie mnie ?! – zaczęła się rzucać i krzyczeć . Byli zdezorientowani , przerażeni i bliscy ucieczki. „ A jak to psychopatka?” Jamsowi  krążyło po głowie. „ Morderczyni, która swoją niewinnością stara się nas zwabić i pokroić w plasterki”- pomyślał Conn. „ Jest taka urocza jak się denerwuje” – w głowie z własnej głupoty zaśmiał się Trist. Tylko Brad  o niczym nie myślał. Złapał ją za kolano i ramię, na co został uderzony w twarz.

Trzymajcie się .

PS. MUZYKA.