niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział drugi.

- Nie możemy na nią naciskać .- szepnął Brad do leżącego koło niego Jamesa . Leżeli wszyscy w czwórkę w sypialni gospodarza. Conn na podłodze wraz z Trisem , a B. i J. razem.
-Wiemy o tym . Mówisz już tak dobry  dziesiąty raz. – skrzywił się Conn.
-Ty nic nawet nie mów, twoje wczorajsze zachowanie było karygodne. – syknął J.
- Spadaj ! – Conn podniósł się i usiadł przy biurku . Włączył komputer i uruchomił przeglądarkę.- Może znajdziemy coś o niej w Internecie.
- Dobry pomysł , tylko co wpiszesz ?! Półnaga dziewczyna na ulicy ? Pomyśl Jełopie. – syknął J.
- Nie geniuszu. Może poszukajmy jej na stronie zaginionych ?!
- To takie coś istnieje ? – Bradley mówiąc to, ziewnął.
Zeszłej nocy nie spali zbyt dobrze. Wiatr był tak silny ,że poruszał zamkniętymi na klucz drzwiami. Nieznajoma miała problem z zaśnięciem. B. siedział z nią do bardzo późna. W końcu gdy zasnęła , zapalił małą lampkę w kącie , przysłonił ją ręcznikiem i pomaszerował do sypialni. Rozmawiał z chłopakami przez jakiś czas, dopóki nie zasnął. Rano wciąż kontynuowali ten temat.
- Tak , odkryłem to niedawno , gdy z mamą oglądałem jakieś seriale kryminalne. – uśmiechnął się szeroko Conn.
W szukanych wpisał miejscowość w której się znajdują i obszar sięgający 30km od nich. Zaznaczył szacowany wiek oraz płeć. Strona chodziła bardzo wolno. Dopiero po 2 minutach oczekiwań pojawiło się 128 zapytań.  Łącznie 12 stron . Bez żadnych wstępów zaczął przeglądać  zaginionych. Eliminował dziewczyny, które w ogóle nie były podobne do nieznajomej. Chłopcy otoczyli C. i bardzo się wciągnęli. Nie zauważyli kiedy drzwi się uchyliły i wyjrzała za nich głowa dziewczyny.  Chwilę się im przypatrywała i dziękowała w duchu ,że na nich trafiła.
- Yhykhym ..- chrząknęła , a wzrok pozostałych spoczął na niej. – Przepraszam.. nie chciałam przeszkadzać. Chciałam tylko powiedzieć ,że wstałam iii …
- Nie przeszkadzasz ! Czekaliśmy aż wstaniesz. Nikt nie chciał cię budzić, bo widzieliśmy jak byłaś zmęczona. – wtrącił Tris.
- Myślę ,że powinnam już iść.
- CO ?! – w czwórkę krzyknęli tak głośno, że aż dziewczyna podskoczyła.
- Sądzę ,że nie powinnam wam więcej przeszkadzać. I tak już dużo dla mnie zrobiliście.
- Dużo ? Dziewczyno ! My tylko użyczyliśmy ci miejsca na nocleg.
- Tak.. ale uratowaliście mi prawdopodobnie życie.- mówiąc to zdanie ściszała coraz szybciej głos. Ostatnie słowo prawie już nie było słyszalne.
- Nie wypuścimy cię z stąd tak szybko. Najpierw musisz coś zjeść i odpocząć.
- Nie muszę odpoczywać. Już jestem wypoczęta.
- Wiesz, że nie o to chodziło ..- zaprotestował Brad przygryzając wargę.
- Zrobię ci śniadanie. 
- Pomogę ci. – przyłączył się Conn do robienia śniadania dla wszystkich wraz z Tristianem. Wyszli z pomieszczenia i skierowali się do kuchni, gdzie wyciągnęli jajka i bekon.
- Pójdę się umyć , za jakieś 20 minut może wcześniej , zwolnię ci łazienkę. Poczekasz ? – spytał J. spoglądając na dwójkę znajomych .
- Jasne, nie patrz na mnie . Nie spiesz się . – mrugnęła do niego i niezdarnie spróbowała się uśmiechnąć.
- Jesteś coraz bardziej odważna . – zauważył B. przyglądając się dziewczynie . – Jak masz na imię ?
- Sky .
- Sky ? Jak niebo ? – zdziwił się Bradley czując zarazem radość z poznania jej imienia. Teraz nie jest już tylko dziwną nieznajomą. Teraz jest też Dziwną Sky.
- Chyba tak, właściwie to nie wiem . – wzruszyła ramionami przyglądając się swoim dłoniom.
- Brad jestem , tak dla przypomnienia.
-Pamiętam.
- Cieszę się .. – Bradley powoli przysunął się bliżej Sky.  – Opowiesz mi co się wczoraj stało ?
Dało się zauważyć dreszcz,który  przeszedł ciało Sky.
- Nie wydaje mi się ,żebyś chciał tego słuchać ..
Bradley nic nie odpowiedział . Przyglądał się swoim dłoniom , a Sky wpatrywała się w niewidzialny punkt na ścianie. Panowała niezręczna cisza , którą przerwały śmiechy dobywające się z kuchni.
- Koooochaaaniiii ! Śniadanie ! – zawołał Conn. Nic do siebie nie mówiąc, wstali . B. przepuścił Sky w drzwiach , na co ona lekko się uśmiechnęła.
Stół był już zastawiony. James nie miał jeszcze tylu potrzebnych naczyń , nie przewidział ,że będzie miał tak dużo gości.
- Mamy jeść na przykrywkach do garnka ?! – skrzywił się B.
- Nie przesadzaj, to nie będzie takie złe. Zaznasz czegoś nowego. – Zaśmiał się Tris , gestem dłoni zapraszając do posiłku.
- Nie ma to jak jajecznica na garnuszku. – rzedł sarkastycznym tonem Brady.
- Siedź cicho i spróbuj ! Nawet nie będziesz myślał na czym jesz.
- Takie nie dobre ?
- Bardzo śmieszne . Siadajcie – wtrącił Conn.
Wszyscy zajęli miejsca prócz Jamesa.  Nie chciało im się na niego czekać. Nawet nie musieli , bo po dwóch minutach od rozpoczęcia posiłku przyszedł odświeżony i wystylizowany J.
- Smacznego wszystkim ! – uśmiechnął się szeroko i sięgnął po kromkę chleba z masłem.  Wszyscy skinęli mu głową.
- Właśnie ! Nikt się ciebie nie spytał , jak ci się spało ? Więc ? – przeżuwając posiłek i lekko zakrywając usta dłonią , spytał T.
- Dziękuję  , całkiem dobrze… Od dawna tak dobrze .. hmmm.. nie spałam . – szepnęła skrępowana.
- To się cieszymy , wypoczęłaś ? Ta kanapa skrzypi i w ogóle jest jakaś taka nijaka, ale jak tobie pasowało , to mi bardzo miło. – odezwał się gospodarz, zręcznie krojąc pomidora na desce.- Ktoś chce?
- Ja poproszę !
- Ile plasterków ?
- Wszystkie .
- Żartujesz sobie ?
- Tak . – zaśmiał się Tris. – 2 chcę .
- Trzymaj.
- Dzięki… Dobra ! To co robimy po śniadaniu ? To znaczy w sensie , jak każdy już się ubierze i załatwi swoje potrzebny. – T. włożył kolejny kęs do buzi. Słynął  z tego między chłopakami ,że jako jedyny mówił z pełną buzią.
- Tristianie ! Ile razy mówiłem Ci ,że masz nie mówić z pełną gębą !? – krzyknął B. patrząc z zażenowaniem na przyjaciela.
- Sorry , nie wiedziałem ,że jesteś moją mamą . – zakpił T.
- Wal się .
- EI ! Przestańcie sobie dogryzać .  – zażądał James.  Mieszka jako pierwszy na swoim własnym mieszkaniu. Niby powodem było to ,że rodzice na urodziny podarowali mu klucze do nowego lokum, na które zbierali większość życia. Ale tak naprawdę chodziło o to ,że wszyscy mieli do niego zaufanie i wiedzieli ,że sobie poradzi mieszkając sam. Nie można było tego powiedzieć o Tristanie czy Connorze.
 - Przepraszamy . – syknęli zgodnie, ale w ich tonie można było wyczuć zgodę.
- Wybacz, ale nie wydaje mi się ,że mówiłaś nam jak się nazywasz. – uśmiechnął się pogodnie Conn.
- Nie mówiłam , bo nie pytaliście. Mam na imię Sky.
- A na nazwisko ?
Zapanowała chwila krępującej ciszy. Słychać było tylko stukot czyichś zdenerwowanych stóp  oraz odgłos sztućców obijających się o talerze ,lub o kubek z herbatą w przypadku łyżeczki.
- Nnnie wiem..- wyjąkała cicho nie patrząc na nikogo.
- Nie wiesz ? – spytał sparaliżowany Brad. – Jak to możliwe ?                                              
 - Nie wiem . Nie pamiętam . – powiedziała płaczliwym tonem. Bradley odsunął krzesło i podszedł do niej by ją przytulić.
- Nie płacz, wszystko się ułoży. Jakoś ci pomożemy . Prawda chłopaki ?
- Jasne ! – krzyknęli chóralnie , wywołując tym salwę lekkich śmiechów.
- Widzisz ? Możesz na nas liczyć . – uśmiechnął się B. lekko całując ją w głowę.
Nie wiedział dlaczego tak zrobił , ale sprawiło mu to przyjemność. Nie wstydził się tego i nie przejmował się tym ,co mogła sobie pomyśleć  a zwłaszcza  chłopaki.
- Dziękuję wam. – w końcu na nich zerknęła obdarowując ich najsmutniejszym a zarazem najradośniejszym uśmiechem jaki kiedykolwiek widzieli.
- Dobra, zmieńmy na chwilę temat – wtrącił Conn.  – Co będziemy dziś robić ?
- A co masz jakieś plany ? – zaśmiał się James, bo wiedział ,ze Conn nigdy praktycznie nie ma planów.  
  –Właściwie to … mam.
-Masz ?! – spojrzeli na niego zszokowani . Tris musiał nawet zamknąć buzię B. bo był w takim szoku.    
– Tak.. umówiłem się.- zaczerwienił się C.
- Z kim ?
- Z dziewczyną .
- Niemożliwe ! – zaśmiał się Brad.
- Weźcie się ode mnie odczepcie ! Mamy ważniejsze rzeczy na głowie , niż moja znajomość. – Conn podniósł się z krzesła , zabrał swoje nakrycie i z furią ,którą starał się opanować wrzucił wszystko do zlewozmywaka.
- Dobra, masz rację Conn. Wyluzuj .- uśmiechnął się Jey  łapiąc chłopaka za nadgarstek gdy ten chciał wyjść z kuchni , przechodząc obok siedzącego J.
- Może posprzątamy w mieszkaniu i później zastanowimy się co robić ? – spytał B. na co uzyskał tylko skinięcia głowy.                  
Prawie dwie godziny zajęło im ogarnięcie mieszkania, umycie się i ubranie. 
Bradley jako jedyny trzymał się wciąż blisko  Sky. Trochę ją to krępowało ,ale wstydziła się poprosić go o przestrzeń . Zwłaszcza ,że dzięki niemu poczuła się bezpiecznie.
- Brad.. – złapała go za dłoń gdy w końcu zostali sami w pokoju. Na policzkach chłopaka pojawił się lekki rumieniec. – Bradley.. dziękuję ci za wszystko.
- Za co ? Przecież w sumie nic konkretnego jeszcze nie zrobiliśmy.
- Zrobiliście. Jesteście dla mnie tacy mili, a w ogóle mnie nie znacie.- spojrzała mu głęboko w oczy , a on poczuł niesamowitą ochotę przytulenia jej do siebie. – Czuję się bezpiecznie.. przy tobie czuję się bezpiecznie. – uśmiechnęła się delikatnie spuszczając głowę i patrząc na skarpetkę leżącą na ziemi.
- Oh.. Sky. – nie mógł się powstrzymać , objął ją mocno i nie chciał wypuszczać. Poczuł jak ręce dziewczyny powoli obejmują go w talii. Poczuł spokój na przemian z radością.

- Chciałabym ci wszystko opowiedzieć..

________
Oto rozdział drugi. Krótki, jakoś taki nie konkretny. Mam nadzieję,że wam się spodoba ;) 
Dajcie znać co jeszcze mogę zmienić :) 
TRZYMAJCIE SIĘ !