PRZEPRASZAM za nieobecność , za nie odwiedzanie Waszych blogów, w sumie za wszystko co powinnam zrobić a nie zrobiłam. Mam w szkole niesamowitą nawałnicę sprawdzianów, kartkówek, pytań. Wychodzę o 7 wracam bardzo późno, dodatkowe zajęcia i jeszcze złe samopoczucie, doprowadziło do mojej bierności w świecie blogowym. :/ Postaram się do końca tyg. odwiedzić każdy blog, który mnie informuje o postach ;) Ale dobra, koniec mojego " gadania ". Oto rozdział szósty, dość długi ?
____________________
Ciemnowłosa stała wtulona w silne ramiona chłopaka. Tylko w nich póki co czuła się najbezpieczniej. Znów płakała. Tak strasznie chciała przestać. Wstydziła się ukazywać uczucia. Bała się odrzucenia i tego,że ją wyśmieje. Ale wiedziała ,że jej emocje są irracjonalne. Lubił ją, a ona lubiła go. Nie potraktowałby jej źle. Mogła mu ufać i na nim polegać . Prawda ?
- Widziałaś twarz tego człowieka ? Albo coś charakterystycznego ? – przytulał ją najmocniej jak potrafił. Cierpiał razem z nią. Mimo, że znali się bardzo krótko, wytworzyła się między nimi jakaś więź , której nie mógł nazwać . Ale czuł, że to coś dobrego, co zmieni jego życie i jego samego. Chciałby ją zapewnić ,że wszystko będzie dobrze. Nic jej nie grozi. Ale nie mógł. Teraz sam zaczynał się bać. Najchętniej by spakował walizki i uciekł z nią daleko stąd. Do innego miasta , kraju .. a najlepiej na inny kontynent.
- Nie .. starałam się unikać jego wzroku. Sądziłam ,że mnie zostawi w spokoju. Bradley .. strasznie się boję .- szepnęła , podnosząc głowę by spojrzeć w jego ciemne tęczówki.
- Nie bój się ..- powiedział bez przekonania, opierając swój policzek o jej głowę.
- Nie boję się o siebie. Boję się o was.. o Ciebie.- znów zatopiła swoją twarz jego klatce piersiowej. Chciała tak strasznie zniknąć. B. odsunął ją od siebie . Złapał za ramiona i ścisnął je trochę za mocno, jednak nie robiąc krzywdy dziewczynie.
- Głuptasie , nie bój się o nas. My sobie damy radę . – uśmiechnął się , choć sam tak do końca w to nie wierzył. Wyczuła to ,ale nie skomentowała. Znów objął ją i stali tak przez dobre 15 minut, dopóki głosu nie zabrał Brad.- Może .. wyjedziemy ? – dziewczyna wstrzymała oddech i starała się nie ruszać. B. potraktował to jako zły znak , ale nie chciał nic mówić pierwszy.
- Nie mamy pieniędzy. Nie chcę was na nic naciągać. – złapała jego dłoń , nie podnosząc głowy. Uznała to za gest, który nie powinien mieć miejsca. Szybko ją puściła i spróbowała się wyswobodzić z ramion chłopaka. Nic z tego.
- Mamy pieniądze. Na nic nas nie naciągasz. Pogadam z chłopakami i zobaczę co da się zrobić. A teraz odpocznij . – wypuścił ją , lekko zarumieniony. – Zostawię cię samą, dobrze ?
- Dobrze. – skinęła głowa, a on wyszedł. Zamknęła za nim drzwi i wróciła na łóżko , gdzie kompletnie na nim poległa. Nie miała siły się ruszyć. Cały dzień zakupów ją zmęczył. Pamiętała ,że jako dziecko nie znosiła ciągłych wizyt w sklepach. Nawet tych spożywczych. Ale gdy była uwięziona zawsze marzyła o wyjściu do centrum handlowego z koleżankami. Kupieniu sobie odlotowych ubrań , poznaniu przystojnego chłopaka, który od samego początku skradnie jej serce. Ale nigdy nie pomyślała o tym, jakie to jest męczące i trudne do osiągnięcia.
W tym czasie, gdy Sky próbowała ogarnąć myśli, Bradley zajął miejsce na sofie koło Jamesa. Connor krzątał się po kuchni, a Tristan siedział po turecku w fotelu ,objadając się babką.
- Słuchajcie .. – zaczął niepewnie B. wlepiając wzrok w telewizor. Właśnie leciała reklama masła. – Sądzę , właściwie chciałbym sądzić ,że to jest dobra opcja ..- zawiesił głos i nie wiedział jak dalej ubrać w zdanie to co chciał przekazać.
- No mów, nie mamy wieczności. – powiedział Trist z pełną buzią.
- Myślę ,że wyjazd gdzieś daleko stąd ,dobrze by zrobił Sky. – spojrzał na chłopaków siedzących koło niego. Conn przerwał wykonywane czynności i stanął z tyłu kanapy, kładąc rękę na ramieniu Brada.
- To chyba dobry pomysł. – C. zgodził się z przyjacielem. James podniósł głowę do góry i spojrzał na przyjaciela.
- Mówisz poważnie Conn ?
- Jasne , a czemu by nie ? Może trochę się wyluzuje. Odpocznie od tego toksycznego miasta. – odwrócił się na pięcie i powrócił do przerwanych czynności.
- Chciałbym ,żebyśmy wszyscy z nią się zabrali. To też na nas dobrze wpłynie. Przypomnijcie sobie, kiedy my ostatni raz gdziekolwiek razem byliśmy ? W podstawówce ? – skrzywił się Brad. Miał nadzieję ,że jego słowa podziałają na kolegów. Chciał tak troszkę wjechać im na sumienie by poczuli się odrobinę zobowiązani do wyjazdu.
- Może , ale po pierwsze skąd weźmiemy na to pieniądze , a po drugie nie zapominaj ,że ja z Connorem jesteśmy wciąż pod pieczą rodzicielską. – Tris spojrzał wymownie na przyjaciela. W jego głosie można było usłyszeć winę jaką by chciał obarczyć Brada. Ale przecież to nie jego wina, że oni wciąż mieszkają z rodzicami.
- Wiem Tristanie. Ale wydaje mi się ,że po długich namowach w końcu by się zgodzili. – Brad podkurczył nogi i objął je rękami. Czuł się trochę zagubiony , ale starał się jak mógł by tego nie ukazywać.
- Bradley .. a u ciebie wszystko w porządku ? Jak się trzymasz ? – James dotknął jego pleców i lekko je poklepał .
- W porządku. Daję radę. Martwię się tylko o dziewczynę. – westchnął , opierając brodę o kościste kolana.
- Na pewno ? Wiesz, że jeśli masz jakiś problem to możemy o tym pogadać ? – uśmiechnął się J.
- Wiem , wiem. Dziękuję wam.
- Nie dziękuj. – głośno rzekł Conn idąc ostrożnie w stronę sofy. Niósł kubek gorącej herbaty. Nalał zbyt dużo i teraz starał się nie wylać. Groziłoby to oparzeniem a zrazem zbędnym sprzątaniem.
- Wiecie ,że was kocham ? – spojrzał na nich z przypływem nagłego uczucia. Wszyscy się zaśmiali i rzucili się na niego tworząc przysłowiową kanapkę. Connor postawił kubek na stół i do nich dołączył.
- My też cię kochamy i zawsze będziemy . – powiedzieli zgodnie wciąż się śmiejąc.
- Niiee.. nnn,... niee moooggę oddychać !! – wydyszał przygnieciony B. Chłopcy powoli zaczęli się podnosić z chłopaka, wszyscy usiedli na dwuosobowej kanapie. Skutkowało to tym, że teraz w czwórkę się cisnęli.
- To co z tym wyjazdem ? – spytał ponownie J. Zaczął przyglądać się swoim paznokciom. Czuł się niezręcznie, bo tak naprawdę nie chciało mu się jechać. Jego środki finansowe powoli się kończą, a póki co nie chce nic mówić przyjaciołom. – Ja prawdopodobnie nie będę mógł.
- Dlaczego ?! – B. spojrzał na niego wilczymi oczami. – Nie chcesz ?
- Jasne ,że chcę . Po prostu nie mogę , Brad.. Dopiero zaczynają się zajęcia na studiach i nie chcę ich opuszczać od samego początku. – próbował się jakoś konkretnie i wiarygodnie wykręcić.
- Zapomniałem , rozumiem Cię. A wy ? – przyjrzał się każdemu uważnie.
- Już Ci mówiłem ,że musimy się popytać rodzonych.
- Dobra, dobra. Ale zmieńmy teraz temat .. Czy ktoś z was jest głodny ? Od południa nic nie jadłem i czuję jak mój żołądek powoli zjada sam siebie. – zaśmiał się głupkowato z własnego żarciku.
- Jasne , ale nie wiem czy coś mamy w lodówce. – powiedział Conn, otwierając urządzenie. – Nieee, nic nie mamy. – jęknął zamykając drzwiczki. Wyciągnął portfel z tylnej kieszeni i przeliczył gotówkę. – Może coś zamówimy ? Mam tylko 20 funtów, bo 50 muszę zostawić na paliwo. Sami wiecie ile pali .- uśmiechnął się z przekąsem i spojrzał na przyjaciół.
- Zamówmy chińszczyznę. Już dawno nie jadłem. Póki śpi Sky możemy zrobić sobie wieczór filmowy.- zaproponował Tristan.
- Dobra, ale ja nie dzwonię. – zakomunikował Bradley. Strasznie nie lubił rozmawiać przez telefon. Stresował się tym bardziej niż ważnym egzaminem. Rozmowa mogła trwać z dwie minuty, a on po zakończeniu był spocony jakby przebiegł maraton. Ręce były mokre, a pachy śmierdzące. Nie mógł z tym wytrzymać. Dlatego omijał jak mógł wszelkie telefony.
- Ja zadzwonię , ale znajdzie mi numer i napiszcie na kartce co każdy by chciał. – zaoferował się J.- W między czasie Bradley idź sprawdź co ze Sky. Może już wstała i też by coś chciała zjeść.
B. poderwał się z miejsca i truchcikiem podbiegł do drzwi sypialni gospodarza. Zapukał, ale nie uzyskał odpowiedzi. Nacisnął klamkę i wślizgnął się do pokoju. Dziewczyna leżała na skraju łóżka, jej ręka bezwładnie zwisała nad podłogą. Uśmiechnął się rozczulony i podszedł do nowej lokatorki. Spróbował ją delikatnie podnieść . Starał się jej nie obudzić, chciał też by ominął ją ,jak coś ,bolesny upadek. Dziewczyna pomlaskała ustami, co wywołało u chłopaka lekki śmiech .Powstrzymał się, ale przyszło mu to z trudem. Przykrył ją kocem i pogłaskał po włosach. Wyszedł po cichutku i wrócił do kolegów.
- Co chcesz B.? – spytał Trist, zapisujący wszystkie zamówienia na kartce.
- Makaron z warzywami. Poproś by przywieźli mi w tym super opakowaniu.
- Jasne, a co chce Sky ? - Nie wiem , śpi. Ale możesz jej zamówić to co mi , jeśli nie będzie jej smakowało , to pewnie to zjem. – uśmiechnął się ukazując swoje białe zęby.
- James mamy już wszystko napisane, masz tu numer i kartkę. – wstał T. od stołu i podał ją Jaymemu. Gospodarz chwycił za telefon i poszedł do toalety, gdzie zamknął się na klucz . Usiadł na muszli klozetowej i wybrał odpowiedni numer. Czekał 3 sygnały ,aż w końcu usłyszał głos w słuchawce.
- Witamy , dodzwonili się Państwo do restauracji na wynos Shkikinaki. W czym możemy służyć ?
James przełknął ślinę a w głowie wszystko powtarzał po rozmówcy. Zawsze ta sama gadka. Nie dzwoni tam pierwszy raz. Byłoby mu miło gdyby w końcu zapamiętali jego adres i numer. Powoli złożył zamówienie, ale i tak musiał powtórzyć jeszcze 3 razy. Niech nikogo nie zmyli, akcent na przywitaniu. Wydaje mu się ,że to za każdym razem na początku rozmowy puszczona jest sekretarka , a dopiero potem odzywa się rodowity Chińczyk , który angielski rozumie tak jak on estoński.
Wyszedł z łazienki . W korytarzu spotkał Conna , na którego spojrzał ze zdziwieniem. Chłopak zakładał buty i naciskał na klamkę.
- Zaraz wrócę , muszę coś załatwić. – uśmiechnął się napotykając wzrok przyjaciela. – Góra 20 minut mnie nie będzie.
- Okey , za jakieś 30 minut mają przyjechać dary nieba. – zaśmiał się i klepnął C. po plecach. Poszedł do salonu wymijając go.
- Dziubaski wy moje ! Żarełko będzie za mniej niż 30 minut. Przygotujcie pieniądze , musimy zapłacić 24 funty. – usiadł na kanapie i włączył telewizor. Nacisnął na wypożyczalnię filmów. Na jego koncie skończyła się data „przydatności” , więc by aktywować musiał wysyłać specjalnego sms’a. Westchnął , bo to kolejne 3funty, które musiał wydać. Coś czuje ,że jego miesięczny budżet skończy się bardzo szybko.
Na posiłek nie musieli czekać zbyt długo .W między czasie wrócił Connor. Śmierdział papierosami. Chłopcy nawet nie obejrzeli się ,a siedzieli przed odbiornikiem i zajadali się. W tle ich rozmów leciała jakaś komedia o nieznanym im tytule. Włączyli pierwszy lepszy film , nawet nie zerkając na tytuł. W połowie seansu do salonu weszła jeszcze nieprzytomna Sky. Pierwszy ujrzał ją Connor i uśmiechnął się radośnie.
- Ale wyglądasz ! – zaśmiał się i przesunął się trochę by zrobić miejsce dla niej między sobą a Bradleyem. B. ujrzał jej rozczochraną fryzurę ,która mignęła mu przed oczyma. Nim się obejrzał dziewczyna siedziała wtulona w jego ramię , uśmiechając się delikatnie do pozostałych chłopaków.
- Jak ci się spało ? – zatrzymał film James.
- Dobrze.. długo spałam ?
- Nie , jest dopiero .. – Tristan spojrzał na zegarek ,który wisiał na ścianie w kuchni. – dwudziesta druga dwadzieścia siedem.
- Tak późno ? – jęknął Conn podnosząc się z kanapy. – Muszę spadać chłopaki. W sensie chłopaki i Sky. – uśmiechnął się przepraszająco i poczochrał jej i tak ułożone w nieładzie włosy. - Serio ? Dobra , to może ja też będę się zbierał ? – spytał sam siebie T. - Zostań jeszcze Trist. – spojrzał na przyjaciela Bradley, głaszcząc delikatnie nagie udo dziewczyny.
- A kto mnie niby odwiezie później do domu? Brad , przecież wiesz ,że nie mogę zostawać poza domem częściej niż dwa razy w tygodniu . – zaśmiał się przewracając oczami.
- Zapomniałem . Tristan masz przecież prawie 19 lat , co oni z tobą robią ? – skrzywił się lekko gospodarz.
- Przypominam , PRAWIE. Póki z nimi mieszkam muszę się dostosować . – ruszył w stronę drzwi, gdzie założył buty i pomachał do nich.
- Do jutra ! Trzymajcie się Miśki ! – wyszedł z domu , trzaskając lekko drzwiami. Słyszeli tylko jak na klatce schodowej T. woła do Conna by na niego zaczekał.
Wszyscy w mieszkaniu się zaśmiali ,a Bradley przypomniał sobie o jedzeniu dla dziewczyny.
- Chcesz coś jeść ? Zamówiliśmy ci makaron z warzywami. – wyszeptał jej do ucha.
-Dziękuję , ale chyba nie jestem głodna.
- O proszę ! Musisz coś jeść. – wtrącił się James , dziwnie patrząc na Brada. Chłopak trochę się zmieszał i wyprostował się. Siedział na sofie sztywno ,a Sky opierała głowę na jego ramieniu.
- Dobrze, mogę zjeść. Ale tylko troszkę. – uśmiechnęła się ,delikatnie podnosząc kąciki ust.
- Zaraz Ci zrobię. – chciał się podnieść B. , ale Jeymy powstrzymał go ruchem ręki i sam się podniósł.
- James … mógłbyś mi podać koc , który tam leży . – Sky wskazała palcem na przykrycie ,które leżało na fotelu po drugiej stronie pokoju. Chłopak przyniósł jej ,a sama już się nim okryła.
- Zimno ci ? – zapytał B. wyłączając film, o którym tak czy siak nic nie wiedział. Włączył zwykłą kablówkę, akurat leciał teledysk Madonny. Trochę zwiększył głośność, ponieważ bardzo ją lubił .
- Troszkę . – szepnęła Sky, próbując złapać dłoń Brada. Jakoś dziwnie się czuła. Przebudziła się i poczuła nagłą ochotę wyściskania bruneta. Nigdy nie czuła czegoś takiego i nie jest pewna czy to jest właściwe. Można nazwać to pociągiem o którym czytała w jednej z biologicznych książek , którą podarowała jej prześladowczyni. Czytała i robiła tylko to , co chciała ta wiedźma. Nie wiedziała co to znaczy mieć własną wolę, dlatego nawet dziś w niektórych momentach się gubi. Uczy się szybko , ale wciąż popełnia podstawowe błędy. Głupio jej przy chłopakach, ale nie ma się gdzie indziej udać.
- Podgrzałem ci na szybko jedzenie. – uśmiechnął się James podając jej papierowe opakowanie i widelec włożony w zamieszany posiłek. – Spróbuj czy nie jest za zimne lub gorące.
Dziewczyna nakręciła makaron na widelec , chwilę podmuchała, bo jedzenie wciąż parowało. Włożyła do ust i powoli zaczęła przeżuwać. Bała się ,że poparzy sobie język , ale gdy wyczuła ,że jedzenie nie jest gorące szybko przełknęła kęs.
- Jest idealne. – spojrzała na J. i pokiwała głową z podziękowaniem.
- Nie ma za co . – zaśmiał się na powrót zajmując swoje miejsce.
Siedzieli tak wspólnie jeszcze przez jakiś czas, w między czasie Sky skończyła jeść późną kolację , a Bradley dwa razy przysnąć. Jey i dziewczyna śmiali się z wiszącej głowy chłopaka , Jeymy nawet próbował zrobić mu fotkę , ale za każdym razem B. poruszał się i zdjęcie wychodziło rozmazane. We dwójkę sporo rozmawiali o ich wcześniejszym życiu . Głównie mówił J. , opowiadając jak to się spotkał z chłopakami, dlaczego Brad nie ma domu i inne rzeczy, które przyszły mu tylko na myśl.
Dochodziła druga czterdzieści pięć, gdy James postanowił się przebrać w piżamę.
- Mam nadzieję ,że się nie obrazisz jak pójdę wziąć szybki prysznic ? – spytał wyczekująco , ale w sumie nie wie po co , tak czy siak poszedłby się umyć.
- Jasne ,że nie . – zaśmiała się cicho by nie obudzić jej śpiącego przyjaciela. Chłopak podniósł się i poszedł do swojej sypialni , skąd zabrał jakąś starą koszulkę w paski z napisem i krótkie spodenki. Gdy jest sam w mieszkaniu śpi tylko w bokserkach i bluzce , ponieważ w przeciwieństwie do połowy męskiego społeczeństwa lubił jak jest mu ciepło w nocy. A przecież samo okrycie części intymnych nie jest w stanie mu tego zapewnić. Niestety nie zauważył stojącego wazonu w przedpokoju i uderzył nim o metalową skrzynkę , w której znajdowały się przewody.
- Cholera! – syknął i schował się w łazience.
Brad się przebudził gdy rozległy się jakieś szelesty w jego lokum tymczasowym. Przetarł oczy , a następnie je zmrużył gdy dotarły do niego promienie światła. Jęknął przeciągając się . Rozejrzał się po miejscu w którym spał, by przypomnieć sobie gdzie zasnął. Uśmiechnął się szeroko gdy dostrzegł dziewczynę siedzącą na drugim końcu sofy.
- Obudziłam cię ? – w jej głosie można było usłyszeć troskę . W sercu w Brada zrobiło się jakoś cieplej. Objęła go fala gorąca , a uśmiech nie chciał zejść z jego ust.
- Skądże. – uśmiechnął się zawadiacko, podnosząc się do pozycji półsiedzącej . Chciał siedzieć tak , by móc bezproblemowo spoglądać na najpiękniejszą dziewczynę, jaką zdarzyło mu się widzieć.
- Na pewno? Masz prawo się wyspać, zwłaszcza, że jest dopiero trzecia nad ranem . – pogłaskała go po dłoni .
- Na pewno, nie przejmuj się mną. Czuję się dziwnie wypoczęty. Długo spałem ?
Dziewczyna spojrzała na zegarek i chwilę się w niego wpatrywała .
- Jakieś 4 godziny , bo jeszcze w między czasie starałeś się coś obejrzeć. – zaśmiała się , lekko przysuwając się do niego.
- Nie pamiętam . – zaśmiał się , łapiąc za głowę. – Czyżby już mnie skleroza dopadała ? – uśmiechnął się kpiąco , ukazując przy tym jego dołeczki w dolnej części szczęki. Bardzo rzadko są widoczne. Ale Bradley potrafi je zrobić na zawołanie. Nie lubi ich, dlatego są przez niego okazjonalnie pokazywane. Sky klepnęła go lekko w ramię i położyła się koło niego. Jej stopa stykała się z oparciem mebla . Jedną nogę miała podwiniętą , tak ,że trzymała ją na nogach Brada, a swoją głowę wygodnie ułożyła na brzuchu kumpla. Bradley głaskał ją po włosach, czasem nawijając je na palec.
Do pokoju wszedł James, który pokiwał głową i pożegnał się współlokatorami. - Śpijcie dobrze ! – krzyknął zamykając drzwi do swojej sypialni.
- Dobranoc ! – odkrzyknęli oboje , po czym spojrzeli na siebie zdziwieni.
-Co to było ? – zapytał pierwszy Brad lekko się podśmiewając z sytuacji.
- Bo ja wiem ? Chyba coś sobie ubzdurał . – pokazała mu język i znów poległa na jego klatce piersiowej.
Rozmawiali tak jeszcze do czwartej trzydzieści nad ranem. Gdy Bradley opowiadał jakąś historię ze swojego dzieciństwa i nastał moment w którym oczekiwał jakiegoś śmiechu , dostrzegł ,że dziewczyna śpi. Uśmiechnął się sam do siebie i również postanowił iść spać.