wtorek, 3 lutego 2015

Rozdział pierwszy.

Minął miesiąc od czasu wyprowadzki Brada z domu. Wyprowadzka to ładne słowo. Grzeczne i miło się kojarzące. Brad został wyrzucony z domu. Odcięty od środków finansowych , pozbawiony dachu nad głową. Dlaczego tak się stało ?  Ciotka Shannon. 
Shannon przyjechała następnego dnia po uroczystej kolacji zorganizowanej dla chłopaków. Jej samolot wylądował punktualnie o 12 po południu. Frank i Mary  wraz z Bradleyem czekali na nią na lotnisku. Mieli gigantyczną planszę z napisem „ Shannon” , którą oczywiście trzymał B. Frank uwielbiał ciotkę. Była ona starszą i trzeba przyznać brzydszą siostrą Mary. Jednak to nie przeszkadzało  jawnym flirtom  Franka. z S.. Mary przymykała na to oko, przecież to jej siostra. Żadnego świństwa by jej nie zrobiła. Oh , Mary .. jaka ty jesteś naiwna.  Gdy ciotka się w końcu zjawiła zaczęła opowiadać o jej nieprzyjemnym locie. Brad się kompletnie wyłączył. Podążał za dorosłymi targając za sobą toboły Shannon. Gdyby mógł naplułby jej w twarz. Tak bardzo jej nienawidził. Po przyjeździe do domu, bez żadnych wstępów ciotka S. powiedziała ,że się wprowadza. Na twarzy Franka pojawiła się radość, jednak Mary nie była taka pewna tej opcji. To jej siostra, nie może zostawić jej bez dachu nad głową.  Powtarzała wciąż sobie. Zmusiła się do uśmiechu. Jednak z każdą mijającą minutą cieszyła się a zarazem bardzo niepokoiła tym faktem.  Wieczorem Brad skorzystał z dobrego humoru ojca i poszedł spotkać się z przyjaciółmi. Godzina policyjna wyznaczona była na 2.30 w nocy.  O 3:30 w domu rozległo się pukanie do drzwi. Mary ubrała szlafrok do kostki i poszła otworzyć . Zaskoczył ją widok pobitego syna w towarzystwie policjanta. Okazało się ,że B. trącił łokciem niezbyt przyjaznego mężczyznę.  Rano tego samego dnia, do sypialni Brada wparował wściekły ojciec. Kazał mu się wynosić , wyzywał go i powiedział mu, że przyniósł hańbę swojej rodzinie. Simpson nie wiedział skąd taki atak furii u ojca ,ale nie chciał dyskutować. Ta „wyprowadzka” wcale nie musi być taka zła. Powtarzał sobie w duchu gdy pakował najpotrzebniejsze rzeczy. O godzinie 10:17 zjawił się na werandzie Tristiana. Od tamtego czasu pomieszkuje tam. Można się spytać ,dlaczego rodzice wyrzucili go z domu? Przecież nic nie zrobił. Faktycznie nic nie zrobił. Ale ,żaden z rodziców mu nie wierzy. Właśnie w tym momencie historii pojawia się znienawidzona ciotka. Shannon nakłamała Frankowi ,że jego pierworodny po powrocie o 3:30 , przyszedł do jej sypialni i  wszedł do łóżka. Powiedziała ,że chciał ją obmacywać , ale w porę zepchnęła go z leżanki. Podobno przeklinając wrócił do siebie. Wszyscy byli oburzeni. Nikt nie chciał słuchać prawdy.  Ale chłopak wiedział ,że kiedyś to się zmieni i rodzice będą go błagali o powrót do domu.
Ale wróćmy do teraźniejszości. Przeszłości nie warto rozpamiętywać.
- Brad! Ruszaj dupę, chłopaki już czekają w aucie !- krzyknął z dołu Trist. B. był w proszku. Umówili się na pizzę w czwórkę ,ale jako jedyny nie był gotowy. – Bradley ! Nie denerwuj mnie ! Czemu się tak guzdrasz ?! – T. powoli wchodził po schodach , wciąż coś krzycząc. Rozległ się dźwięk klaksonu.
- Już idę ! Założę tylko spodnie !
- Ooo fuuuuuuuuuuuj , stary ! Nie chcę nawet myśleć co robiłeś ! – chłopak się zaśmiał i wrócił się na dół. – Czekam w samochodzie !
- Spoko, zaraz zejdę !- B. włożył skarpetkę na stopę i rozglądał się za drugą do pary.- Cholera , nie będę tyle szukał!-  powiedział sam do siebie , sięgając po całkiem inną skarpetkę. 3 minuty później siedział już na tylnym siedzeniu  Hummer’a Connora.  Jechali drogą szybkiego ruchu o wiele za szybko niż powinni. Licznik wskazywał 120km/h, gdzie dopuszczalna prędkość to 90km/h. Nikomu to nie przeszkadzało. Lubili prędkość, a w tym samochodzie czuli się bezpiecznie. Duży i przestronny. Samochód idealny na drogę i nierówności w lasach. Conn skręcił i zjechał z dwupasmówki na wąską uliczkę. Zaparkował . Nikt nie miał ochoty wysiadać i iść do parkometru.
- Ruszać tyłki ! Pizza sama się nie zje ! – James jako pierwszy otworzył drzwi i wyskoczył z pojazdu. Po chwili wszyscy siedzieli już w barze i zamawiali ulubione smaki.
3 godziny później najedzeni wracali do domu. Conn włączył radio. Leciała ich ulubiona piosenka z którą mieli wiele wspomnień. Brotherhood Of Man - Save Your Kisses For Me. Tristian przekręcił gałkę głośnika i muzyka rozbrzmiała po całym aucie. Może się wydawać, że tacy chłopcy jak oni nie słuchaliby takiej muzyki. Jednakże  gdy mieli po 14 lat , na szkolnej dyskotece spotkali najpiękniejszą dziewczynę jak to się im wydawało. Rywalizowali ze sobą, kto pierwszy z nią zatańczy. Ta piosenka leciała w tle , a ona się do nich uśmiechnęła i zaprosiła ich do wspólnego tańca. Nikt nie wygrał, zatańczyła z każdym w tym samym momencie. Ciągle pamiętają jej uśmiech. Później próbowali odszukać jej na szkolnym korytarzu, ale okazało się ,że następnego dnia wyjechała do innego miasta i od tamtego czasu nie mieli z nią kontaktu.
Piosenka się kończyła gdy nagle przed nimi wyskoczyła na drogę półnaga dziewczyna. Dochodziła 18:30 , a był to późny ,jesienny wieczór. Connor gwałtownie zahamował, samochód za nim zatrąbił i go wyminął. Brad uderzył się głową o oparcie przedniego fotela, James trzymał się mocno siedzenia, tylko Trist nie zareagował.
- Co to do cholery  było ?! – krzyknął Conn , który właśnie opanował kierownicę. Brad natychmiast otworzył drzwi i wyskoczył z auta. Dziewczyna o ciemnych, długich włosach spoglądała na nich sarnim wzrokiem. Stała przygarbiona i speszona , a zarazem można było w niej dostrzec niesamowity strach.  Brad powoli do niej podchodził, gdyż bał się ,że jak spłoszone zwierzę ucieknie.
- C..co się stttało ? – wyciągnął do niej ręce i powoli przesuwał się w jej kierunku. Ona nie czekając ani chwili dłużej wpadła mu w ramiona i zaczęła głośno szlochać. Zdezorientowany B. odwrócił głowę w kierunku chłopaków, którzy zdążyli już wysiąść z samochodu.  Wszyscy byli w szoku. – Co się stało ? – ponowił pytanie Bradley i mocniej objął dziewczynę. – Nic ci nie grozi, jesteś już bezpieczna. Powiedz tylko co się stało .. – Spróbował podnieść jej podbródek, jednak ona uparcie wciskała twarz w jego klatkę piersiową.
- Goo.. go goonią mnnniieie – chlipała , że aż trudno było ją zrozumieć.
- Kto cię goni ? – tym razem pytanie zadał James.
- Nnie wiiekm..
- Cii już, dobrze. Zabierzemy cię stąd. Pojedziemy na policję i tam wszystko opowiesz.
- NIE ! – krzyknęła i próbowała się wyrwać z silnych ramion Brada. – Puść mnie! Musze uciekać !
Chłopak w ostatniej chwili złapał ją za nadgarstek i siłą znów przytulił do siebie.
- Poczekaj ! Dobrze, to nie pojedziemy na policję. Chodź, zabierzemy cię gdzieś, gdzie jest bezpieczniej , będziesz mogła się ubrać i coś zjeść. Conn, daj swoją bluzę.- B. spojrzał rozkazująco na chłopak, na co on się lekko skrzywił, lecz bez oporów oddał odzianie. Bradley powoli wracał do samochodu , wciąż obejmując nieznajomą.  Posadził ją na swoim miejscu, zapiął pasami . Sam usiadł koło niej, a James zajął miejsce na samym tyle.
Całą drogę jechali w milczeniu. Dziewczyna miała spuszczoną głowę i cicho płakała.  Connor napotkał spojrzenia Brada we wstecznym lusterku i lekko skinął głową.  Dojeżdżali już do domu, gdy odezwał się Tristian :
- Chłopaki .., co my powiemy mojej mamie ? – właśnie parkowali przed jego domem.
-Prawdę.- wtrącił James ,na co uzyskał wściekłe spojrzenie Trisa.
- Nie możemy. Sami wiecie jak się to skończy. Ona jest bardzo nerwowa a zarazem opiekuńcza. Nie pozwoli nam nie zabrać jej , znaczy ciebie ,na policję. Będziemy musieli.
Dziewczyna podniosła się i spojrzała wręcz morderczym spojrzeniem na chłopców.
- Nie. Mówiłam NIE . Nie możecie mnie wziąć na policję ! Nie możecie ! Słyszycie mnie ?! – zaczęła się rzucać i krzyczeć . Byli zdezorientowani , przerażeni i bliscy ucieczki. „ A jak to psychopatka?” Jamsowi  krążyło po głowie. „ Morderczyni, która swoją niewinnością stara się nas zwabić i pokroić w plasterki”- pomyślał Conn. „ Jest taka urocza jak się denerwuje” – w głowie z własnej głupoty zaśmiał się Trist. Tylko Brad  o niczym nie myślał. Złapał ją za kolano i ramię, na co został uderzony w twarz.
- Puszczaj mnie !
- Spokojnie ! Chcę Cię tylko uspokoić .- Złapał ją mocniej jedną ręką , a drugą próbował rozetrzeć ból policzka. – Dziewczyno ! Ależ mi przywaliła ! – zaśmiał się , chciał rozluźnić trochę atmosferę.
- Ei ! Zabierzmy ją do mnie – wtrącił James.
Nikt nic już nie powiedział, Conn tylko włączył silnik i powoli nawracał. Na ulicę wyjechali z piskiem opon. Tylko brakowało im, żeby policja ich zatrzymała.  Jechali 10 może 12 minut, nikt się czasem nie przejmował. Gdy wchodzili do mieszkania Jamesa , w których mieszkał sam od kilku tygodni , nieznajoma zatrzymała się.
- Co jest ?
- Nic.. Boję się.
- Nic się nie bój , jesteś tu bezpieczna.
- Na pewno ?
- Na pewno .- odrzekli wspólnie i uśmiechnęli się łagodnie.  Conn z Bradem zaprowadzili ją na sofę do salonu , Trist poszedł do kuchni przygotować coś do jedzenia i picia, a James poszukiwał jakiś ubrań na przebranie dla niej .
- Opowiedz co się stało ..- poprosił Conn, przykrywając ją kocem.
- Nnniiee , niee , nie mooo, mooogę .- trzęsła się z zimna. Oczy miała czerwone , całą twarz spuchniętą od płaczu. Dostrzec można było zaschnięte łzy na prawym policzku.
- Nic ci nie grozi, jesteś bezpieczna. Możesz nam zaufać.
W odpowiedzi otrzymali tylko milczenie i lekkie kręcenie głową. Po kilku minutach zjawili się Tris i James.
- Nie wiedziałem czy jesteś głodna , czy jesz mięso czy nie, ani czy chce Ci się pić. Dlatego nalałem ci
 coli, wody, zrobiłem gorącą herbatę. Tu jest jak coś cukier.  Zrobiłem też kanapki: jedną z  białego pieczywa z serem , a ciemne pieczywo jest z szynką. Warzyw nie dawałem .. bo może jesteś uczulona. – zarumienił się troszkę , a ciężką tacę postawił na stole przed nimi.
- Dzdzdz.. dzięękujję – wyjąkała i delikatnie się uśmiechnęła.
- Znalazłem jakieś ubrania, są na mnie za małe , więc na ciebie powinny być dobre.  Przygotować ci kąpiel ? Co ja się pytam , telepiesz się ! Gorąca woda dobrze ci zrobi. – J. zniknął w korytarzu , słychać było tylko ,że wpuszcza wodę do wanny.
- Zjedz coś .- nakazał B.- Źle wyglądasz. Na pewno jesteś głodna.
- Mooożesz mmmi pooodać tyylkoo  heerbattę .
Conn rzucił się na tacę i od razu podał jej kubek.
- Uważaj, parzy. – uśmiechnął się radośnie .
- Trzymaj kanapkę. Którą chcesz ?
- Nie chcccę .. nie jestssem głoodna ..
-Musisz coś zjeść. Proszę .- Bradley spojrzał na nią błagalnie.
Jej koścista dłoń sięgnęła po kromkę chleba z serem . Trzęsła się cała. Ale była piękna. Jej przerażenie dodawało jej niewinności. Oczy miała duże i ciemne. Może ze strachu. Usta pełne i blade , lekkie piegi zdobiły jej nos. Była szczupła, nawet chuda. Bardzo chuda. Jej skóra była szorstka i cała poharatana. Blada, w niektórych miejscach sina. Brad spokojnie się jej przyglądał .
- Opowiedz nam proszę co się stało..
Nie zdążyła nawet odpowiedzieć bo do salonu wszedł uśmiechnięty J.
- Kąpiel gotowa. Ma ktoś ci pomóc czy sobie poradzisz ?
- Móógłby mii ktoś pomóc.. tylko na razie. Dddam raadę saama się wykkąppać.
- Ja ci pomogę . – zaoferował się Bradley.
Pomógł jej wstać z kanapy. Dopiero teraz dostrzegli ,że jest  boso i kuśtyka . Uśmiech z ich twarzy znikł gdy pomyśleli co musiała przejść. W łazience było jak w łaźni. Wszędzie była para, ledwo dało się oddychać. Na chwilę otworzyli drzwi , a ona się oparła o pralkę. Zimne powietrze przyjemnie orzeźwiło to pomieszczenie . Po kilku minutach  drzwi się zamknęły. B. i nieznajoma zostali sami.
- Co mam Ci pomóc ?
- Nie wiem.
- To dlaczego chciałaś by ktoś Ci pomógł ?
- Ponieważ nie chcę być sama. – skuliła się w sobie.
- Nie jesteś sama. Jesteśmy tu dla Ciebie. Nic ci nie grozi.
- Wiem ..- nastała chwila ciszy. B. wpatrywał się w dziewczynę , a ona w swoje stopy.  Nagle podniosła głowę i bez żadnych uprzedzeń wtuliła się w Brada. Zdumiony i sztywny , trzymał ją w objęciach jak robot. Dopiero gdy usłyszał je szloch, rozluźnił się i mocniej przytulił do siebie.
- Ciii, wszystko się ułoży. Ciii ..- głaskał ją delikatnie po potarganych włosach, co jakiś czas wyciągając z nich liście. Jej ramiona opadały to się podnosiły.  Szloch ustał , teraz tylko głęboko oddychała. Nie wiedzą ile tak stali. Czas szybko mijał. Nagle rozległo  się pukanie do drzwi.
- Wszystko w porządku ? Żyjecie ? – spytał zatroskany Conn.
- Tak , radzimy sobie .
Nie uzyskali odpowiedzi. Nieznajoma odsunęła się od chłopaka , przetarła dłonią oczy i lekko się uśmiechnęła.
- Chhybba , trzeba dolać ciepłej woody.- rzekła to , mocząc koniuszki palców w tafli wody.
- Już dolewam, tylko może najpierw do niej wejdź. Nie będę podglądał . Jeśli chcesz.. wyjdę.
- Nie. Nie wstydzę się. Proszę , nie zostawiaj mnie. – B. skinął tylko głową i odwrócił się plecami do dziewczyny. Nieznajoma szybko ściągnęła ubranie . B. starał się na nią nie spoglądać. To nie wypada. Jednak gdy weszła do wody ujrzał jej nagie ciało. Jej piersi okrywała woda, starała się je przykryć. Niżej nie odważył się spojrzeć. Zaschło mu w gardle, ale odkręcił kurek.
- Powiedz kiedy mam zamknąć. Żebym cię tylko nie poparzył.
Nieznajoma niezdarnie próbowała zakryć swoje miejsce intymne. Nie wstydziła się . Nie chciała po prostu wprawiać w zakłopotanie Bradleya.  Gdy poczuła gorący strumień wody na swojej stopie , gwałtownie złapała go za dłoń. Spojrzał na nią zaskoczony. Nic nie zrobił. Był jak sparaliżowany.
- Ałć .. gorące. – jęknęła , masując stopę. B. ocknął się i natychmiast zakręcił kurek.
- Wybacz, nie chciałem .- uśmiechnął się delikatnie i podniósł  z kolan.- Poczekam po drugiej stronie . Odwrócę się ,żebyś nie czuła się skrępowana.
- Dziięki.
Bradley Simpson odwrócił się plecami do dziewczyny , choć bardzo chciał na nią patrzeć . Nie dlatego ,że była bardzo ładna. Nie dlatego ,że chciałby z nią być. Tu i teraz. W tej chwili. Nie. Ona go ciekawiła.  Starał sobie wszystko jakoś logicznie w głowie poukładać. Kim ona może być? Co się jej stało? Uciekła skądś ? Jest poszukiwana ? Boże uchowaj ! – krzyczał w myślach.  Nic o niej nie wiedzą. A zabrali ją z ulicy , do auta , do domu. Do swojego życia. Coś czuje ,że nie opuści ich prędko. Nie może. On tego nie chce.
- Pomożesz mi ? – szepnęła spoglądając na swoje odbicie w wodzie.
- W czym ? – wciąż się nie odwracał.
- Odwróć się , proszę. – w jej tonie można było usłyszeć rozpacz jak i tęsknotę. Bradley powoli się odwrócił i na nią spojrzał głodnymi oczami.
- Czuję się brudna … nawet jak jestem już czysta. – jęknęła na skraju załamania.
B. podszedł do niej , kucnął przy brodziku i dotknął jej dłoni, która spoczywała na mokrym kolanie. Skóra zaczęła się marszczyć pod wpływem wody.
- Minie to.. zobaczysz. Jutro będzie lepiej.
- Skąd wiesz ?
- Nie wiem .Ale mogę tylko tak podejrzewać .- uśmiechnął się oczami, choć usta się nie poruszyły.
- Przytul mnie , proszę.- bez wahania objął jej nagie ciało. Czuł jej piersi pod rękami, ale nie chciał o tym myśleć. Nie teraz.
- Chcesz już wyjść ? – Szepnął jej do ucha.
- Tak. – puścił ją na chwilę i skręcił tułów by sięgnąć po ciemnozielony ręcznik. Podniósł się z kolan , znów trzymając ją w ramionach. Okrył ją ręcznikiem i delikatnie zaczął wycierać. Umożliwił jej wyjście z wanny. Stanęła na dywaniku łazienkowy, spoglądając mu w oczy.
- Dam już sobie radę.- mruknęła cicho i dalej wycierała się sama.  Gdy skończyła chłopak podał jej koszulkę na długi rękaw , jakieś bokserki , kalesony i grube frotowe skarpetki. Uczesała włosy grzebieniem i wraz z B. wyszła do salonu. Kanapa w pomieszczeniu była już pościelona. Chłopcy oglądali nudny serial w telewizji, tylko dla zabicia czasu.
- Jesteśmy. – zakomunikował Bradley , a wszystkie głowy i spojrzenia skierowały się na nich.
- Coś długo to wam zajęło. – zaśmiał się Conn, za co dostał w tył głowy od Jamesa. – Sorry.
- Jesteś głodna ? Albo masz jakieś specjalne życzenia ? – Trist podniósł się z podłogi i ruszył w jej kierunku.
- Chciałabym tylko wody. I spać mi się chce. – powiedziała speszona , czym tylko rozczuliła  chłopaków.
- Nie ma sprawy , proś o co tylko chcesz i kiedy tylko chcesz. Nawet jak będziemy spać.- Conn puścił do niej perskie oczko, za co znów oberwał .
- Przestań !- syknął mu do ucha J.

- Dobra, dobra ! Przepraszam. – i do końca wieczoru już się nie odezwał. Obrażony poszedł do pokoju J. , gdzie położył się na łóżku i sam nie wiedział kiedy , odleciał.
______________

To by było na tyle . Pierwszy rozdział jest chyba długi, ale następne już tak długie nie będą. Mam nadzieję ,że przypadnie wam do gustu . 
 Wybaczcie błędy, nie mam czasu na poprawki dziś, mam nadzieję,że jednak jest czytelne.
TRZYMAJCIE SIĘ .