Minął miesiąc od czasu wyprowadzki Brada z domu. Wyprowadzka
to ładne słowo. Grzeczne i miło się kojarzące. Brad został wyrzucony z domu.
Odcięty od środków finansowych , pozbawiony dachu nad głową. Dlaczego tak się
stało ? Ciotka Shannon.
Shannon przyjechała następnego dnia po uroczystej
kolacji zorganizowanej dla chłopaków. Jej samolot wylądował punktualnie o 12 po
południu. Frank i Mary wraz z Bradleyem
czekali na nią na lotnisku. Mieli gigantyczną planszę z napisem „ Shannon” ,
którą oczywiście trzymał B. Frank uwielbiał ciotkę. Była ona starszą i trzeba
przyznać brzydszą siostrą Mary. Jednak to nie przeszkadzało jawnym flirtom Franka. z S.. Mary przymykała na to oko, przecież
to jej siostra. Żadnego świństwa by jej nie zrobiła. Oh , Mary .. jaka ty
jesteś naiwna. Gdy ciotka się w końcu
zjawiła zaczęła opowiadać o jej nieprzyjemnym locie. Brad się kompletnie
wyłączył. Podążał za dorosłymi targając za sobą toboły Shannon. Gdyby mógł
naplułby jej w twarz. Tak bardzo jej nienawidził. Po przyjeździe do domu, bez
żadnych wstępów ciotka S. powiedziała ,że się wprowadza. Na twarzy Franka
pojawiła się radość, jednak Mary nie była taka pewna tej opcji. To jej siostra,
nie może zostawić jej bez dachu nad głową.
Powtarzała wciąż sobie. Zmusiła się do uśmiechu. Jednak z każdą mijającą
minutą cieszyła się a zarazem bardzo niepokoiła tym faktem. Wieczorem Brad skorzystał z dobrego humoru
ojca i poszedł spotkać się z przyjaciółmi. Godzina policyjna wyznaczona była na
2.30 w nocy. O 3:30 w domu rozległo się
pukanie do drzwi. Mary ubrała szlafrok do kostki i poszła otworzyć . Zaskoczył
ją widok pobitego syna w towarzystwie policjanta. Okazało się ,że B. trącił
łokciem niezbyt przyjaznego mężczyznę.
Rano tego samego dnia, do sypialni Brada wparował wściekły ojciec. Kazał
mu się wynosić , wyzywał go i powiedział mu, że przyniósł hańbę swojej
rodzinie. Simpson nie wiedział skąd taki atak furii u ojca ,ale nie chciał
dyskutować. Ta „wyprowadzka” wcale nie musi być taka zła. Powtarzał sobie w
duchu gdy pakował najpotrzebniejsze rzeczy. O godzinie 10:17 zjawił się na
werandzie Tristiana. Od tamtego czasu pomieszkuje tam. Można się spytać
,dlaczego rodzice wyrzucili go z domu? Przecież nic nie zrobił. Faktycznie nic
nie zrobił. Ale ,żaden z rodziców mu nie wierzy. Właśnie w tym momencie
historii pojawia się znienawidzona ciotka. Shannon nakłamała Frankowi ,że jego
pierworodny po powrocie o 3:30 , przyszedł do jej sypialni i wszedł do łóżka. Powiedziała ,że chciał ją
obmacywać , ale w porę zepchnęła go z leżanki. Podobno przeklinając wrócił do
siebie. Wszyscy byli oburzeni. Nikt nie chciał słuchać prawdy. Ale chłopak wiedział ,że kiedyś to się zmieni
i rodzice będą go błagali o powrót do domu.
Ale wróćmy do teraźniejszości. Przeszłości nie warto
rozpamiętywać.
- Brad! Ruszaj dupę, chłopaki już czekają w aucie !-
krzyknął z dołu Trist. B. był w proszku. Umówili się na pizzę w czwórkę ,ale
jako jedyny nie był gotowy. – Bradley ! Nie denerwuj mnie ! Czemu się tak
guzdrasz ?! – T. powoli wchodził po schodach , wciąż coś krzycząc. Rozległ się
dźwięk klaksonu.
- Już idę ! Założę tylko spodnie !
- Ooo fuuuuuuuuuuuj , stary ! Nie chcę nawet myśleć co
robiłeś ! – chłopak się zaśmiał i wrócił się na dół. – Czekam w samochodzie !
- Spoko, zaraz zejdę !- B. włożył skarpetkę na stopę i
rozglądał się za drugą do pary.- Cholera , nie będę tyle szukał!- powiedział sam do siebie , sięgając po
całkiem inną skarpetkę. 3 minuty później siedział już na tylnym siedzeniu Hummer’a Connora. Jechali drogą szybkiego ruchu o wiele za szybko
niż powinni. Licznik wskazywał 120km/h, gdzie dopuszczalna prędkość to 90km/h.
Nikomu to nie przeszkadzało. Lubili prędkość, a w tym samochodzie czuli się
bezpiecznie. Duży i przestronny. Samochód idealny na drogę i nierówności w
lasach. Conn skręcił i zjechał z dwupasmówki na wąską uliczkę. Zaparkował .
Nikt nie miał ochoty wysiadać i iść do parkometru.
- Ruszać tyłki ! Pizza sama się nie zje ! – James jako
pierwszy otworzył drzwi i wyskoczył z pojazdu. Po chwili wszyscy siedzieli już
w barze i zamawiali ulubione smaki.
3 godziny później najedzeni wracali do domu. Conn włączył
radio. Leciała ich ulubiona piosenka z którą mieli wiele wspomnień. Brotherhood
Of Man - Save Your Kisses For Me. Tristian przekręcił gałkę głośnika i muzyka
rozbrzmiała po całym aucie. Może się wydawać, że tacy chłopcy jak oni nie
słuchaliby takiej muzyki. Jednakże gdy
mieli po 14 lat , na szkolnej dyskotece spotkali najpiękniejszą dziewczynę jak
to się im wydawało. Rywalizowali ze sobą, kto pierwszy z nią zatańczy. Ta
piosenka leciała w tle , a ona się do nich uśmiechnęła i zaprosiła ich do
wspólnego tańca. Nikt nie wygrał, zatańczyła z każdym w tym samym momencie.
Ciągle pamiętają jej uśmiech. Później próbowali odszukać jej na szkolnym
korytarzu, ale okazało się ,że następnego dnia wyjechała do innego miasta i od
tamtego czasu nie mieli z nią kontaktu.
Piosenka się kończyła gdy nagle przed nimi wyskoczyła na
drogę półnaga dziewczyna. Dochodziła 18:30 , a był to późny ,jesienny wieczór.
Connor gwałtownie zahamował, samochód za nim zatrąbił i go wyminął. Brad
uderzył się głową o oparcie przedniego fotela, James trzymał się mocno
siedzenia, tylko Trist nie zareagował.
- Co to do cholery
było ?! – krzyknął Conn , który właśnie opanował kierownicę. Brad natychmiast
otworzył drzwi i wyskoczył z auta. Dziewczyna o ciemnych, długich włosach
spoglądała na nich sarnim wzrokiem. Stała przygarbiona i speszona , a zarazem
można było w niej dostrzec niesamowity strach.
Brad powoli do niej podchodził, gdyż bał się ,że jak spłoszone zwierzę
ucieknie.
- C..co się stttało ? – wyciągnął do niej ręce i powoli
przesuwał się w jej kierunku. Ona nie czekając ani chwili dłużej wpadła mu w
ramiona i zaczęła głośno szlochać. Zdezorientowany B. odwrócił głowę w kierunku
chłopaków, którzy zdążyli już wysiąść z samochodu. Wszyscy byli w szoku. – Co się stało ? –
ponowił pytanie Bradley i mocniej objął dziewczynę. – Nic ci nie grozi, jesteś
już bezpieczna. Powiedz tylko co się stało .. – Spróbował podnieść jej
podbródek, jednak ona uparcie wciskała twarz w jego klatkę piersiową.
- Goo.. go goonią mnnniieie – chlipała , że aż trudno było
ją zrozumieć.
- Kto cię goni ? – tym razem pytanie zadał James.
- Nnie wiiekm..
- Cii już, dobrze. Zabierzemy cię stąd. Pojedziemy na
policję i tam wszystko opowiesz.
- NIE ! – krzyknęła i próbowała się wyrwać z silnych ramion
Brada. – Puść mnie! Musze uciekać !
Chłopak w ostatniej chwili złapał ją za nadgarstek i siłą
znów przytulił do siebie.
- Poczekaj ! Dobrze, to nie pojedziemy na policję. Chodź,
zabierzemy cię gdzieś, gdzie jest bezpieczniej , będziesz mogła się ubrać i coś
zjeść. Conn, daj swoją bluzę.- B. spojrzał rozkazująco na chłopak, na co on się
lekko skrzywił, lecz bez oporów oddał odzianie. Bradley powoli wracał do
samochodu , wciąż obejmując nieznajomą.
Posadził ją na swoim miejscu, zapiął pasami . Sam usiadł koło niej, a
James zajął miejsce na samym tyle.
Całą drogę jechali w milczeniu. Dziewczyna miała spuszczoną
głowę i cicho płakała. Connor napotkał
spojrzenia Brada we wstecznym lusterku i lekko skinął głową. Dojeżdżali już do domu, gdy odezwał się
Tristian :
- Chłopaki .., co my powiemy mojej mamie ? – właśnie
parkowali przed jego domem.
-Prawdę.- wtrącił James ,na co uzyskał wściekłe spojrzenie
Trisa.
- Nie możemy. Sami wiecie jak się to skończy. Ona jest
bardzo nerwowa a zarazem opiekuńcza. Nie pozwoli nam nie zabrać jej , znaczy
ciebie ,na policję. Będziemy musieli.
Dziewczyna podniosła się i spojrzała wręcz morderczym
spojrzeniem na chłopców.
- Nie. Mówiłam NIE . Nie możecie mnie wziąć na policję ! Nie
możecie ! Słyszycie mnie ?! – zaczęła się rzucać i krzyczeć . Byli
zdezorientowani , przerażeni i bliscy ucieczki. „ A jak to psychopatka?”
Jamsowi krążyło po głowie. „
Morderczyni, która swoją niewinnością stara się nas zwabić i pokroić w
plasterki”- pomyślał Conn. „ Jest taka urocza jak się denerwuje” – w głowie z
własnej głupoty zaśmiał się Trist. Tylko Brad
o niczym nie myślał. Złapał ją za kolano i ramię, na co został uderzony
w twarz.
- Puszczaj mnie !
- Spokojnie ! Chcę Cię tylko uspokoić .- Złapał ją mocniej
jedną ręką , a drugą próbował rozetrzeć ból policzka. – Dziewczyno ! Ależ mi
przywaliła ! – zaśmiał się , chciał rozluźnić trochę atmosferę.
- Ei ! Zabierzmy ją do mnie – wtrącił James.
Nikt nic już nie powiedział, Conn tylko włączył silnik i
powoli nawracał. Na ulicę wyjechali z piskiem opon. Tylko brakowało im, żeby
policja ich zatrzymała. Jechali 10 może
12 minut, nikt się czasem nie przejmował. Gdy wchodzili do mieszkania Jamesa ,
w których mieszkał sam od kilku tygodni , nieznajoma zatrzymała się.
- Co jest ?
- Nic.. Boję się.
- Nic się nie bój , jesteś tu bezpieczna.
- Na pewno ?
- Na pewno .- odrzekli wspólnie i uśmiechnęli się
łagodnie. Conn z Bradem zaprowadzili ją
na sofę do salonu , Trist poszedł do kuchni przygotować coś do jedzenia i
picia, a James poszukiwał jakiś ubrań na przebranie dla niej .
- Opowiedz co się stało ..- poprosił Conn, przykrywając ją
kocem.
- Nnniiee , niee , nie mooo, mooogę .- trzęsła się z zimna.
Oczy miała czerwone , całą twarz spuchniętą od płaczu. Dostrzec można było
zaschnięte łzy na prawym policzku.
- Nic ci nie grozi, jesteś bezpieczna. Możesz nam zaufać.
W odpowiedzi otrzymali tylko milczenie i lekkie kręcenie
głową. Po kilku minutach zjawili się Tris i James.
- Nie wiedziałem czy jesteś głodna , czy jesz mięso czy nie,
ani czy chce Ci się pić. Dlatego nalałem ci
coli, wody, zrobiłem
gorącą herbatę. Tu jest jak coś cukier.
Zrobiłem też kanapki: jedną z białego pieczywa z serem , a ciemne pieczywo
jest z szynką. Warzyw nie dawałem .. bo może jesteś uczulona. – zarumienił się
troszkę , a ciężką tacę postawił na stole przed nimi.
- Dzdzdz.. dzięękujję – wyjąkała i delikatnie się
uśmiechnęła.
- Znalazłem jakieś ubrania, są na mnie za małe , więc na
ciebie powinny być dobre. Przygotować ci
kąpiel ? Co ja się pytam , telepiesz się ! Gorąca woda dobrze ci zrobi. – J.
zniknął w korytarzu , słychać było tylko ,że wpuszcza wodę do wanny.
- Zjedz coś .- nakazał B.- Źle wyglądasz. Na pewno jesteś
głodna.
- Mooożesz mmmi pooodać tyylkoo heerbattę .
Conn rzucił się na tacę i od razu podał jej kubek.
- Uważaj, parzy. – uśmiechnął się radośnie .
- Trzymaj kanapkę. Którą chcesz ?
- Nie chcccę .. nie jestssem głoodna ..
-Musisz coś zjeść. Proszę .- Bradley spojrzał na nią
błagalnie.
Jej koścista dłoń sięgnęła po kromkę chleba z serem .
Trzęsła się cała. Ale była piękna. Jej przerażenie dodawało jej niewinności.
Oczy miała duże i ciemne. Może ze strachu. Usta pełne i blade , lekkie piegi
zdobiły jej nos. Była szczupła, nawet chuda. Bardzo chuda. Jej skóra była
szorstka i cała poharatana. Blada, w niektórych miejscach sina. Brad spokojnie
się jej przyglądał .
- Opowiedz nam proszę co się stało..
Nie zdążyła nawet odpowiedzieć bo do salonu wszedł
uśmiechnięty J.
- Kąpiel gotowa. Ma ktoś ci pomóc czy sobie poradzisz ?
- Móógłby mii ktoś pomóc.. tylko na razie. Dddam raadę saama
się wykkąppać.
- Ja ci pomogę . – zaoferował się Bradley.
Pomógł jej wstać z kanapy. Dopiero teraz dostrzegli ,że jest
boso i kuśtyka . Uśmiech z ich twarzy
znikł gdy pomyśleli co musiała przejść. W łazience było jak w łaźni. Wszędzie
była para, ledwo dało się oddychać. Na chwilę otworzyli drzwi , a ona się
oparła o pralkę. Zimne powietrze przyjemnie orzeźwiło to pomieszczenie . Po
kilku minutach drzwi się zamknęły. B. i
nieznajoma zostali sami.
- Co mam Ci pomóc ?
- Nie wiem.
- To dlaczego chciałaś by ktoś Ci pomógł ?
- Ponieważ nie chcę być sama. – skuliła się w sobie.
- Nie jesteś sama. Jesteśmy tu dla Ciebie. Nic ci nie grozi.
- Wiem ..- nastała chwila ciszy. B. wpatrywał się w
dziewczynę , a ona w swoje stopy. Nagle
podniosła głowę i bez żadnych uprzedzeń wtuliła się w Brada. Zdumiony i sztywny
, trzymał ją w objęciach jak robot. Dopiero gdy usłyszał je szloch, rozluźnił
się i mocniej przytulił do siebie.
- Ciii, wszystko się ułoży. Ciii ..- głaskał ją delikatnie
po potarganych włosach, co jakiś czas wyciągając z nich liście. Jej ramiona
opadały to się podnosiły. Szloch ustał ,
teraz tylko głęboko oddychała. Nie wiedzą ile tak stali. Czas szybko mijał.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
- Wszystko w porządku ? Żyjecie ? – spytał zatroskany Conn.
- Tak , radzimy sobie .
Nie uzyskali odpowiedzi. Nieznajoma odsunęła się od chłopaka
, przetarła dłonią oczy i lekko się uśmiechnęła.
- Chhybba , trzeba dolać ciepłej woody.- rzekła to , mocząc
koniuszki palców w tafli wody.
- Już dolewam, tylko może najpierw do niej wejdź. Nie będę
podglądał . Jeśli chcesz.. wyjdę.
- Nie. Nie wstydzę się. Proszę , nie zostawiaj mnie. – B.
skinął tylko głową i odwrócił się plecami do dziewczyny. Nieznajoma szybko ściągnęła
ubranie . B. starał się na nią nie spoglądać. To nie wypada. Jednak gdy weszła
do wody ujrzał jej nagie ciało. Jej piersi okrywała woda, starała się je
przykryć. Niżej nie odważył się spojrzeć. Zaschło mu w gardle, ale odkręcił
kurek.
- Powiedz kiedy mam zamknąć. Żebym cię tylko nie poparzył.
Nieznajoma niezdarnie próbowała zakryć swoje miejsce
intymne. Nie wstydziła się . Nie chciała po prostu wprawiać w zakłopotanie
Bradleya. Gdy poczuła gorący strumień
wody na swojej stopie , gwałtownie złapała go za dłoń. Spojrzał na nią
zaskoczony. Nic nie zrobił. Był jak sparaliżowany.
- Ałć .. gorące. – jęknęła , masując stopę. B. ocknął się i
natychmiast zakręcił kurek.
- Wybacz, nie chciałem .- uśmiechnął się delikatnie i
podniósł z kolan.- Poczekam po drugiej
stronie . Odwrócę się ,żebyś nie czuła się skrępowana.
- Dziięki.
Bradley Simpson odwrócił się plecami do dziewczyny , choć
bardzo chciał na nią patrzeć . Nie dlatego ,że była bardzo ładna. Nie dlatego
,że chciałby z nią być. Tu i teraz. W tej chwili. Nie. Ona go ciekawiła. Starał sobie wszystko jakoś logicznie w
głowie poukładać. Kim ona może być? Co się jej stało? Uciekła skądś ? Jest
poszukiwana ? Boże uchowaj ! – krzyczał w myślach. Nic o niej nie wiedzą. A zabrali ją z ulicy ,
do auta , do domu. Do swojego życia. Coś czuje ,że nie opuści ich prędko. Nie
może. On tego nie chce.
- Pomożesz mi ? – szepnęła spoglądając na swoje odbicie w
wodzie.
- W czym ? – wciąż się nie odwracał.
- Odwróć się , proszę. – w jej tonie można było usłyszeć
rozpacz jak i tęsknotę. Bradley powoli się odwrócił i na nią spojrzał głodnymi
oczami.
- Czuję się brudna … nawet jak jestem już czysta. – jęknęła
na skraju załamania.
B. podszedł do niej , kucnął przy brodziku i dotknął jej
dłoni, która spoczywała na mokrym kolanie. Skóra zaczęła się marszczyć pod
wpływem wody.
- Minie to.. zobaczysz. Jutro będzie lepiej.
- Skąd wiesz ?
- Nie wiem .Ale mogę tylko tak podejrzewać .- uśmiechnął się
oczami, choć usta się nie poruszyły.
- Przytul mnie , proszę.- bez wahania objął jej nagie ciało.
Czuł jej piersi pod rękami, ale nie chciał o tym myśleć. Nie teraz.
- Chcesz już wyjść ? – Szepnął jej do ucha.
- Tak. – puścił ją na chwilę i skręcił tułów by sięgnąć po
ciemnozielony ręcznik. Podniósł się z kolan , znów trzymając ją w ramionach.
Okrył ją ręcznikiem i delikatnie zaczął wycierać. Umożliwił jej wyjście z
wanny. Stanęła na dywaniku łazienkowy, spoglądając mu w oczy.
- Dam już sobie radę.- mruknęła cicho i dalej wycierała się
sama. Gdy skończyła chłopak podał jej
koszulkę na długi rękaw , jakieś bokserki , kalesony i grube frotowe skarpetki.
Uczesała włosy grzebieniem i wraz z B. wyszła do salonu. Kanapa w pomieszczeniu
była już pościelona. Chłopcy oglądali nudny serial w telewizji, tylko dla
zabicia czasu.
- Jesteśmy. – zakomunikował Bradley , a wszystkie głowy i
spojrzenia skierowały się na nich.
- Coś długo to wam zajęło. – zaśmiał się Conn, za co dostał
w tył głowy od Jamesa. – Sorry.
- Jesteś głodna ? Albo masz jakieś specjalne życzenia ? –
Trist podniósł się z podłogi i ruszył w jej kierunku.
- Chciałabym tylko wody. I spać mi się chce. – powiedziała
speszona , czym tylko rozczuliła chłopaków.
- Nie ma sprawy , proś o co tylko chcesz i kiedy tylko
chcesz. Nawet jak będziemy spać.- Conn puścił do niej perskie oczko, za co znów
oberwał .
- Przestań !- syknął mu do ucha J.
- Dobra, dobra ! Przepraszam. – i do końca wieczoru już się
nie odezwał. Obrażony poszedł do pokoju J. , gdzie położył się na łóżku i sam
nie wiedział kiedy , odleciał.
______________
To by było na tyle . Pierwszy rozdział jest chyba długi, ale następne już tak długie nie będą. Mam nadzieję ,że przypadnie wam do gustu .
Wybaczcie błędy, nie mam czasu na poprawki dziś, mam nadzieję,że jednak jest czytelne.
TRZYMAJCIE SIĘ .